Kiedy słońce sięgnęło zenitu w uliczce pojawił się i mieszczanin, który wcześniej zapisywał chętnych. Skinął głową na jednego ze swoich sług, by ten pokierował uczestników na linię startu.
Diego ustawił się we wskazanym miejscu wraz z około dziesięcioma innymi uczestnikami. Okazało się, że kilku z przybyłych jest tutaj tylko po to, żeby popatrzeć i ewentualnie dopingować swoich przyjaciół. Diego westchnął cicho nad tym, że on nie ma nikogo kto mógłby przy takiej okazji pokibicować jemu. A może, co było jeszcze bardziej przygnębiającą myślą, miał takie osoby, zanim stracił pamięć.
Stojący kilka uczestników dalej wilkowaty ustawił się, jakby miał biec na czworaka. Jednak wtedy jeden ze sług pociągnął go do pionu.
– Żadnego oszukiwania. Daj innym też szansę.
Dwunogi wilk warknął, ale posłuchał polecenia. Widać zależało mu na pieniądzach i nie chciał ryzykować dyskwalifikacji.
Wtedy Diego zdał sobie sprawę, że nawet nie wie, ile wynosi nagroda dla zwycięscy biegu. Zastanowił się, czy może wystarczy to na nowe lustro do jego izby.
<C.D.N.>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz