– Mógłbym cię zapytać o to samo – odparł Diego.
– Ja zadałem pytanie pierwszy.
– No dobrze... – Diego westchnął. – Nie wolno kraść. Jest to niewłaściwe i niemoralne. Nie mówiąc o karze prawnej, która za to grozi; porządny człowiek nie kradnie.
– Ja nie jestem człowiekiem – rzucił Ting.
– Nie udawaj, że nie wiesz o czym mówię – Diego spojrzał na Drobnego-dwunogiego.
– Tak bardzo by ten handlarz nie zbiedniał, gdybyś mu nie zapłacił.
– Ale nie zasłużył na okradanie – podkreślił mężczyzna.
– A kto według ciebie zasłużył na okradanie w takim razie? – zapytał uszczypliwie Ting.
Diego westchnął i pokręcił głową.
– Mógłbyś przestać mnie łapać za słówka...
– Nie moja wina, że gadasz głupoty. Daj mi te słoiki, co? – Drobny-dwunogi wyciągnął w stronę Diego swoje długie łapy.
– Co w nich w ogóle jest? – mężczyzna wyjął jeden z przetworów z kieszeni.
– Bo ja wiem. Wyglądały ciekawie. Może się przydadzą do łapania owadów.
– W zimie? – Diego podniósł brew. Ponownie, nie było tego widać przez jego maskę.
– Wiosną, jak zaczną wyłazić.
Diego poklepał się po kieszeniach spodni. Szukał papieru, żeby zapisać „Ukryć przetwory przed Tingiem”, ale nie znalazł nawet jednej kartki. Wtedy przypomniał sobie o notatce na dłoni. Zdjął rękawiczkę i spojrzał na wielkie litery tworzące słowo „PAPIER”.
<C.D.N.>