Informacje

01.04.2023: Nowe zadanie! Numer 15

14.03.2023: Odeszły od nas następujące postacie: Diego, Pedro, Zachary

09.03.2023: Nowa postać: Nickolai

08.03.2023: Najlepsze życzenia dla wszystkich kobiet!

07.03.2023: Nowa postać: Gabriela

06.03.2023: Początek wydarzenia "śnieżyca dziesięciolecia"!

01.03.2023: Punkty za luty 2023 zostały przydzielone!

25.02.2023: Pojawiła się mapa wraz z opisem (patrz: lokalizacje).

22.02.2023: Nowa postać: Georgina

16.02.2023: Nowa postać: Silvana

12.02.2023: Nowa postać: Camille

11.02.2023: Nowa postać: Rosaline

01.02.2023: Punkty za styczeń 2023 zostały przydzielone!

16.01.2023: Nowe potwory: wyverna, żmija, tungo

14.01.2023: Nowa postać: Shiranui

10.01.2023: Nowa postać: Pil

05.01.2023: Ponowne uruchomienie bloga! Nowa postać: Lestat de Chuvok

04.01.2023: Nowa lokalizacja: Birme oraz opis Rivotu

03.01.2023: Aktualizacja fabuły. Nowe zadanie (ostatnie): numer 14. Zmiany: Usunięto statystyki na rzecz ogólnych punktów. Stare statystyki wciąż są dostępne u administracji. Kolejne zadania pojawiać się będą tylko przy okazji wydarzeń. Nowa lokalizacja: obóz łowców.

02.01.2023: Zmiany: Całkowicie nowe funkcjonowanie grup! Zapraszamy do dopasowania swoich postaci do każdej z nich!

27.07.2022: Nowa postać: Zachary

01.07.2022: Nowa postać: Regis

26.06.2022: Nowa postać: Dante

12.04.2022: Nowa postać: Cyliad

24.03.2022: Nowa postać: Karniela

20.03.2022: Nowe zadania! Numer 10 i 11

20.03.2022: Nowa postać: Sigrid

10.03.2022: Najlepsze życzenia dla wszystkich mężczyzn!

09.03.2022: Wydłużone zaklepywanie zadań - teraz trwa 72 godziny!

08.03.2022: Najlepsze życzenia dla wszystkich dam!

07.03.2022: Nowa postać: Shen

06.03.2022: Nowa postać: Clayton

06.03.2022: Pierwsze wydarzenie pojawi się gdy na blogu będzie 10 postaci.

05.03.2022: Nowe zadania! Numer 6 i 7

04.03.2022: Nowa postać: Diego

03.03.2022: Nowe postaci: Avrion, Conna, Saadiya oraz Feri!!

03.03.2022: Otwarcie bloga!

27 mar 2022

Od Karnieli "Budyń z pieprzem" cz.6 (c.d Saadiya)

Jesień 1456

Kiedy ostatni klienci opuścili już karczmę, dziewczyna odetchnęła z ulgą. Posprzątała szybko, co powinna, pożegnała się z właścicielką i ruszyła do swojego pokoju. Stara Berthina postanowiła udostępnić jej jeden, aby miała gdzie spać. Nie przeszkadzało to Karni, która zyskała przynajmniej miejsce, gdzie mogła zapraszać co ciekawszych gości karczmy... No i oczywiście mieszkać.
Wcześniej, gdy dwójka wyjątkowo upartych klientów nie chciała odejść bez kolejnej dolewki czegoś mocnego – oczywiście nie mając już przy sobie żadnych pieniędzy – kozica zaproponowała im pomoc we wniesieniu nieprzytomnego ptaka do jej sypialni. W zamian miała im postawić aż dwie butelki piwa. Oczywiście, niczym dzieci kuszone cukierkami, mężczyźni zgodzili się na taką umowę. Zadowoleni ze swojej zdobyczy, wyjątkowo szybko zanieśli chłopaka w wyznaczone miejsce, a następnie śpiewając głośno, opuścili budynek. Teraz, Karnia mogła w spokoju zająć się swoim najważniejszym klientem.
Ostrożnie otworzyła drzwi i wślizgnęła się do środka. Nie miała pewności, jak długo i głęboko spać będzie jej ofiara. Była więc zadowolona, gdy okazało się, że chłopak nadal jest nieprzytomny.
Usiadła na nim okrakiem i zbliżyła się delikatnie do jego twarzy. Ukryty za maską, mógł udawać, że śpi, jednak jego oddech nadal był spokojny. Czyli padł na dobre. Przynajmniej nie chrapał. Karnia zaśmiała się cicho, stwierdzając, że dawno nie miała do czynienia z kimś o tak słabej głowie jak on. Jego życie musiało być nudne, skoro nie potrafiłby nawet porządnie poszaleć po pijaku. Ledwo się trzymał już po paru łykach, a co by było po paru kuflach! No… O ile wcześniej by nie zasnął. Dziewczyna zaczęła ostrożnie ściągać z niego zbędne ubrania. Przecież w takim czymś musiało mu się naprawdę niewygodnie spać!
Ostatecznie nieznajomy leżał pod nią ubrany tylko w bieliznę i cienki podkoszulek. W tym stanie wyglądał jeszcze lepiej niż ubrany w całe te śmieszne ciuszki. Kusiło ją zdjąć więcej, jednak postanowiła się powstrzymać. Wyjątkowo. Jedynym irytującym Karnię elementem, jaki został była już tylko tajemnicza maska.
Dziewczyna zawahała się. Nie była pewna, czy dobrze zrobi ściągając ją. W końcu, o ile chłopak nie kłamał, była ona czymś związanym z jego religią i nie należało jej ruszać. Ile to już zabawnych i bezsensownych bajeczek o podobnych dziwactwach związanych z religią słyszała w swoim życiu… Ta była jednak chyba najbardziej interesująca. Stwierdziła, że zapyta go o sens ukrywania swojej twarzy, gdy ten się już obudzi. Jednakże nie mogła tak długo czekać, aby przekonać się, czy jest sens oglądać jego twarz. Bez namysłu chwyciła za maskę i szybkim ruchem zdjęła ją.
Otworzyła lekko usta w zdziwieniu. Nieznajomy wcale nie był taki brzydki jak przewidywała. Wręcz przeciwnie. Może ukrywał twarz, aby dziewczyny do niego nie zarywały? Albo to faktycznie z powodu religii. Oglądała jego twarz z każdej strony, jakby chcąc zapamiętać ją na zawsze. Nie wiedziała, kiedy będzie miała następną okazję, aby na nią popatrzeć. Delikatnie musnęła koniuszkami palców jego orli nos. Zastanawiała się, jak chłopak zareaguje na wieść, że ktoś widział jego twarz. Gdyby zostawiła go na ladzie, mogłaby zwalić winę na jakiś pijaków, jednak tutaj, nie było innej możliwości niż ta prawdziwa. To ona jest tutaj winowajcą i podglądaczem. Jak zwykle.
Nagle wpadła na genialny pomysł. Odsunęła się od chłopaka i skoczyła do swojej szafki nocnej. Wygrzebała z niej najbardziej czerwoną szminkę, jaką posiadała i szybko pomalowała sobie usta. Wolałaby nie być obok niego, gdy wścieknie się na nią za takie zachowanie, jednak nie mogła się oprzeć temu, aby zostawić po sobie jakiś ślad. Subtelną wiadomość.
Zbliżyła się ponownie do chłopaka i cmoknęła go w policzek, zostawiając przy tym wyraźny ślad. Po chwili zastanowienia zrobiła to samo z jego żuchwą i szyją. Po skończonej robocie spojrzała na niego z zadowoleniem. Żałowała, że nie jest choć trochę przytomny. Gdyby nie padł tak szybko, mogliby się jeszcze trochę pobawić. Z trupem nie było jednak tak zabawnie. Wolała, gdy jej towarzysz również dawał coś od siebie.
Zrezygnowana spojrzała ostatni raz na twarz nieznajomego, po czym ponownie zakryła ją maską. Wstała niechętnie i przebrała się w lekko prześwitującą koszulę nocną. Nie chciała straszyć go z rana swoją nagością. A przynajmniej nie tej nocy. Następnym razem nie będzie już taka grzeczna i niewinna.
Zmęczona dniem pełnym wrażeń, położyła się na łóżku i wtuliła w chłopaka. Gdyby rano czuł się dobrze, Karnia z radością mogłaby zaproponować mu wspólne, poranne ćwiczenia… Kiedy się obudzi, wszystko może stać się ciekawsze. Może nawet zgodziłby się wrócić do niej kiedyś, aby powtórzyć tę przygodę? Z tą myślą zasnęła.
<Saadiya?>

Od Karnieli "Budyń z pieprzem" cz.5

Jesień 1456

Karnia śmiała się cicho, obserwując, jak głowa chłopaka powoli opada na blat. W pewnym momencie, przestał się praktycznie ruszać i tylko z bliska było widać, że jeszcze oddycha. Dziewczyna uniosła brwi zdziwiona. On serio nie kłamał mówiąc, że ma słabą głowę. Kozica nie spodziewała się, że aż tak szybko padnie. Możliwe, że wina leżała po jej stronie, ponieważ specjalnie wybrała jeden z najmocniejszych alkoholi jakie mieli, aby przyspieszyć nieco proces. Chyba przesadziła. Wiedziała jednak, że ta niewinna ptaszyna nigdy nie dowie się prawdy, więc nie obawiała się konsekwencji.
Niepewnie wyciągnęła rękę w stronę nieprzytomnej bestii. Jej palce powoli dotknęły jego maski. Już zamierzała się za nią zabrać, gdy nagle jeden z klientów z hukiem postawił pusty kufel na ladę tuż obok. Podskoczyła zdezorientowana i spojrzała pytająco na mężczyznę.
Jego zapuchnięta, czerwona twarz świadczyła o tym, że wypił już wystarczająco, aby wylądować zaraz tuż obok śpiącego spokojnie chłopaka.
– Doleee… Doleweczkę – wybełkotał niewyraźnie.
Karnia spojrzała na niego wyczekująco. Pijaczyna wahał się przez chwilę, zastanawiając się, czemu jego kufel nie wypełnia się magicznie nowym trunkiem. Dopiero po chwili odchrząknął, zataczając się lekko.
– Proszę, miłą panią… kierowniczko, weźże polej jeszcze troszkę… Ociupinkę?
Dziewczyna uśmiechnęła się serdecznie i chwyciła za kufel. Pijane osoby są jak dzieci – trzeba ich ciągle pilnować i pouczać, a oni w tym czasie wpadają na coraz to głupsze pomysły, w międzyczasie bełkocząc bez sensu. Nie mogła więc pozwolić im na zbyt dużą samowolkę. Musiała ich wytresować, aby wiedzieli, że to ona tu rządzi.
Nalała mężczyźnie piwa. Patrząc na to, w jakim stanie był – wybrała najsłabsze. Nie chciała mieć tu cmentarzystka złożonego ze skacowanych klientów. A przynajmniej nie pierwszego dnia.
Westchnęła poirytowana, gdy podając trunek ledwo przytomnemu mężczyźnie – drugi od razu pojawił się tuż za nim. Kolejny spragniony pijaczyna. Kolejne pieniądze w kieszeni.
– Dzień dobry, szanownej ślicznotce. Nalejesz mi paniusiu czegoś mocniejszego? – zapytał potykając się o własne nogi. – Bo te jest za słabe i nic a nic na mnie nie działa…
– Jesteś tego pewien?
– Jak matkę kocham! – zamyślił się na chwilę. – Chociaż… Nigdy nawet jej nie poznałem!
– A ja tak! – zawołał triumfalnie inny klient. – Jest wyjątkowo brzydka, tak jak ty, ale za to w łóżku...
W tym momencie zrozumiała, że głupio postąpiła, tak szybko upijając śpiącego spokojnie na ladzie przystojniaka. Będzie musiała chyba poczekać, aż do zamknięcia karczmy. W dodatku z nieprzytomnym nie ma aż takiej zabawy. Pokręciła głową zniecierpliwiona i wróciła do pracy.
<C.D.N.>

Od Diego "Zapomniane sztuczki" cz. 4

 Jesień 1456

Diego wspiął się z powrotem do izby. Zastał Drobnego-dwunogiego w tym samym miejscu, co wcześniej. Zmianą, jaka zaszła w domu mężczyzny podczas jego nieobecności była ilość kart rozrzuconych po pomieszczeniu. Leżały wszędzie; na łóżku, pod łóżkiem, na stole, pod stołem...
Diego uznał, że skoro posiadł nową wiedzę o sobie, mógłby pomóc Tingowi w nauce tej sztuczki. Podniósł kilka kart (bo oczywistym było, że Drobny-dwunogi tego nie zrobi) i podszedł do swojego kolegi.
– Chcesz wystrzelić kartę z palców, tak? – Usiadł naprzeciwko niego.
– Eee, chyba już mi przeszło – mruknął Ting, machając łapą. – Zużyłem całą talię.
– Mogę cię nauczyć – Diego złapał w odpowiedni sposób jedną z kart.
– A potrafisz to?
– Okazuje się, że... tak – Diego uśmiechnął się nad tą myślą.
Ting, rzecz jasna, nie widział jego wygiętych kącików ust, ale odczytał pogodny nastrój kuglarza z tonu głosu.
– Już cię nie boli? – zapytał złośliwie.
– Boleć nadal boli – przyznał mężczyzna. – Ale ta sztuczka nie wymaga specjalnego wysiłku.
– No dobra, Zamaskowany. Pokazuj.
Diego powtórzył gest, który odkrył tam na ziemi.
– Nie możesz złapać karty zbyt blisko krawędzi, ale też nie powinieneś jej złapać za daleko. Chwyć mniej więcej o tu – Zademonstrował.
Ting postarał się robić to samo, co on. Jednak Drobnemu-dwunogiemu przeszkadzały długie szpony na jego łapach.
<C.D.N.>

Od Sigrid "Dzień jak co dzień" cz. 3 (cd. Diego)

Jesień 1456

Na chwilę nastała cisza. Mężczyzna patrzył się na Sigrid zaspanym workiem, próbując nadążyć myślami do obecnej sytuacji. Kobieta podeszła do niego bliżej; jej pazury i kły lśniły w promieniach słońca. Patrzyła na niego z góry, pogardliwie.
- Chyba się zrozumieliśmy - powtórzyła nieprzyjemnym tonem. - Zejdź mi z drogi!
Te słowa wybrzmiały głośno i wyraziście. Mężczyzna cofnął się w obawie, że dojdzie do rękoczynu. Jedyne, co nastąpiło, to to, że potknął się i upadł na ziemię. Bestia wydała z siebie niezadowolone warknięcie i chwyciła osobnika za ubranie. Podniosła go bez problemu i przysunęła bliżej swojej twarzy nie przerywając warczenia. Stali tak dłuższą chwilę po czy odłożyła go obok. Człowiek zdezorientowany cała sytuacją patrzył jak Sigrid schodzi z ścieżki i wyciąga jakieś narzędzia ogrodnika 
- Do miasta to nie w tę stronę, musisz zawrócić.
- Co? - odparł zakłopotany.
- Czy to defekt waszej rasy? Nie umiecie słuchać? - zwracała się do chudej istoty aroganckim tonem nie odrywając wzroku od roślin na uboczu. - Tak rzadkie zioła, zmiażdżone. Jak można być tak niezdarnym?!
- Em… skąd wiesz, że idę akurat do miasta?
- Widziałam nie jeden twój występ w mieście. Zarabiasz na zabawianiu innych, chyba logiczne, że i dzisiaj tam zmierzasz.
- Widziałaś mnie? W mieście? - zdziwiła go jej wypowiedź. - Jakoś cię tam nie widziałem, a pewnie rzuciłabyś się w oczy…
- Przez to jak wyglądam, mam rację? - Spojrzała na niego nieprzychylnym wzrokiem. - Rzadko kiedy bywam w mieście, a jak już w nim jestem, nie marnuję czasu na oglądanie taniej rozrywki dla plebsów.
Nastała cisza. Sigrid nie zważając na stojącego obok człowieka zabrała się za zbieranie liści, które nie zostały zniszczone.
- Wciąż tu jesteś? Rozmowa się już skończyła możesz już sobie iść.

<Diego?>

Od Diego „Zapomniane sztuczki” cz. 3

 Jesień 1456

Rozwinięta drabina uderzyła o źdźbła trawy. Chwilę kołysała się samotnie, zanim Diego postanowił na nią wejść i ruszyć po plecionych szczeblach w dół. Nie spieszył się; zresztą, nie można powiedzieć, że mógł się spieszyć. Ból w plecach, ramionach i udach dawał się we znaki. Kuglarz wiedział, że w takim stanie nie będzie mógł wystąpić. Ten dzień będzie dniem zmarnowanym. Albo może... po prostu dniem odpoczynku. Tak, to lepsze określenie.
Dzień odpoczynku zaczyna się od zbierania kart po Tingu.
Diego zsunął się z ostatniego szczebla drabiny na ziemię. Podniósł wzrok, żeby zlokalizować okno, przez które wyleciała wspomniana karta. Wiatr nie był zbyt silny, więc raczej nie wylądowała bardzo daleko.
Kuglarz zaczął krążyć dookoła swojego drzewa, rozglądając się po podłożu. Nie trwało to długo; wreszcie znalazł zgubę. Leżała przy jakimś krzewie z pięknymi, różowymi owocami.
Diego podniósł kartę. Była to dwójka. Obrócił ją parę razy w dłoniach. Zatrzymał się, kiedy karta trafiła między jego kciuk i środkowy palec. To ułożenie było jakby... wyuczone. Diego nawet był w stanie określić, że trzymał malowany kawałek papieru za blisko krawędzi i poprawił to.
Spojrzał na swoją wolną dłoń i ułożył ją w podobny sposób. Tak, ten gest to było przygotowanie do... jak to się nazywało... pstryknięcia.
Diego zwrócił wzrok z powrotem na dłoń z kartą. Po chwili wahania spróbował nią pstryknąć. Karta poszybowała w powietrze. Nim zdążył mrugnąć okiem, już była w jego drugiej ręce.
Kolejna sztuczka, którą najwidoczniej znał już wcześniej...
<C.D.N.>