Po nie długiej drodze przybył na miejsce, które zgodnie z jego wytycznymi zostało przygotowane. Na środku placu znajdował się kura przytwierdzona linką do wbitego palika, a dookoła w pewnej odległości stały pochodnie mające na celu oświetlić odrobinę plac.
– I jak mości łowco? Gotowyś? Plac pasuje?
– Tak, teraz zostało czekać.
Popołudnie powoli przemieniało się w wieczór. Słońce każdego dnia zachodziło za horyzont coraz wcześniej. Pomimo nalegań mieszkańców, Regis wolał zostać na zewnątrz i mieć cały czas oko na miejsce planowanej zasadzki. Siedział na ławce przy jednej ze skrajnych chat znikając powoli w rozpoczynającej się nocy. Po pewnym czasie zapalił trzy z pochodni, by blask choć trochę ułatwiał rozeznanie w sytuacji. Po kilku godzinach usłyszał inny od zwykłych dźwięków otoczenia szelest, nie dobiegał on jednak od strony kur czy otwartej przestrzeni, a od domów.
– Średnio wychodzi ci skradanie – powiedział łowca, kierując wzrok ku zdezorientowanej odkryciem jej dziewczynki.
– Na kury i koty zazwyczaj to działa.
– Ja nie jestem nimi. Późno już, zimno, wracaj do domu.
Lusia wyciągnęła zza pleców niewielki tobołek.
– Myślałam, że pan łowca może być głodny – po tych słowach wyciągnęła dwie średnie bułki i niewielkie naczynie wypełnione twarogiem.
– Zjedzmy więc.
Zdjął pelerynę kładąc ją na ławce tworząc miejsce do siedzenia dla dziecka. Po zajęciu przez nią stanowiska okryła się szczelnie materiałem.
– Dziękuję, panie łowco - powiedziała widocznie zadowolona z ciepłego miejsca.
Zaczęli jeść, nie tracili jednak czujności i wciąż spoglądali na przygotowane miejsce.
– Czy - zaczęła niepewnie - zabije pan łowca dzisiaj tego stwora?
– Nie, nie dzisiaj.
– Dlaczego? – spytała, a barwa jej głosu wskazywała na smutek jak i wielkie zdziwienie.
– Harpie żyją w stadach, wiesz o tym?
– Tak, słyszałam jak kiedyś starsi o tym opowiadali, ale podobno od dawna ich tu nie widziano.
– Nie do końca bym się z tym zgodził, ale nie o tym. Dzisiaj jeśli jakaś się pojawi, pozwoli mi znaleźć ich gniazdo i wtedy będzie po problemie.
– Hmm, to dobrze - powiedziała zadowolona, kończąc jeść pieczywo.
– No a teraz jak skończyłaś wrac…– nie dokończył. Nagły ruch na niebie odwrócił jego uwagę.
Harpia pojawiła się. Łowca zerwał się ze swojego miejsca, pozostawiając dziewczynkę skrytą pod peleryną. Odsunął się w mrok wzdłuż ściany domu, by nie zwracać zbytnio uwagi stworzenia.
Kura wyczuła niebezpieczeństwo i nerwowo próbowała się wyrwać, nie trwało to jednak długo. Wielkie ciemne ciało opadło na ptaka miażdżąc i uśmiercając niemal od razu. W tej chwili rzucona z ciemności bola oplotła ptaka, który od razu po zdaniu sobie sprawy ze spętania próbował się obronić. Łowca szybko znalazł się tu obok ofiary. Zarzucił niewielki sznurek z przytwierdzonymi niedużymi kamieniami na miotający się,wydający okropne dźwięki, nie spętany łeb potwora, który ostrym dziobem zdołał przeciąć liny, a po oswobodzeniu, rzucił się na łowcę. Ten jedną ręką odepchnął istotę przy pomocy fali zaklęcia, a drugą trafił nożem pod jedno ze skrzydeł zdezorientowanej ofiary. Zanim zdążył znów się zbliżyć Harpia poderwała się już do lotu, obierając jako kierunek najbliższy las. Regis ruszył za nią, zabierając uszkodzone narzędzia i jedną z pochodni, by choć trochę oświetlić sobie drogę.
C.D.N.