Jesień 1457
Po śniadaniu łowcy zaczęli zbierać się na polowanie.
– Mówiłeś, że umiesz strzelać z łuku. – Regis zwrócił się do towarzysza.
– Tak i wychodzi mi to bardzo dobrze – powiedział dumnie Pil.
– Ale, żadnego przy sobie nie masz?
– Gdy wyruszyłem, nie zdążyłem go zabrać.
– Strzelec bez broni.
Regis spojrzał na młodzieńca. Ten przyjął wyraz, jakby miał zamiar odnieść się do uwagi, nie dano mu jednak dojść do słowa.
– Nie muszę znać szczegółów, dlaczego doszło do takiej sytuacji. Najwidoczniej były ku temu jakieś powody – stwierdził gospodarz. – Sam też żadnego nie mam. Poradzimy sobie inaczej.
– Skoro nie przy pomocy łuku, jak polujesz?
– Pułapki i starcia, bardziej bezpośrednie. Rzucałeś kiedyś bolami?
– Niezbyt.
– To szykuj się na pierwszy raz.
Zebrali ze skrzyni i schowka potrzebne przedmioty, po czym udali się do lasu.
– Co najpierw? – zapytał Pil, widocznie podekscytowany.
– Pułapki.
Na trasie mieli kilka niewielkich konstrukcji, w których zdołali znaleźć trzy króliki i dorodnego scurka. Regis pokazał w międzyczasie ich konstrukcję i zasadę działania.
– Teraz poćwiczysz. – Po tych słowach łowca wyciągnął z plecaka narzędzie z lin i wręczył je Listigowi, a sam wziął drugie w ręce.
Zaczął kręcić bronią, po czym celując w jedno z drzew, rzucił w nie, oplatając pień.
– Teraz ty – dodał.
Chłopak, starając się odwzorować ruchy poprzednika, rozpoczął ćwiczenia.
Pomimo wielu niepowodzeń, w końcu zaczęło mu wychodzić.
Gdy popołudnie nastało, kierowali się z powrotem do domu, z bagażem pełnym drobnej zwierzyny z pozostałych pułapek.
– I co teraz zrobimy? – spytał młodzieniec.
– Hmmm, zobaczymy.
C.D. Pil