Jesień 1456
Pulsujący ból głowy był bodźcem, który stopniowo wybudzał Diye z alkoholowego snu. Wprawdzie nękało go to już od dłuższej chwili, ale dopiero gdy wracał do przytomności zaczęło mu to przeszkadzać. Jego sytuacji wcale nie polepszało ciągłe uczucie pragnienia. Co takiego mogło doprowadzić go do takiego stanu? Próbował sięgać pamięcią do ostatnich wspomnień, jednak jedyne co pamiętał, to kończenie miski popieprzonego budyniu. Ah, no tak – barmanka przecież zaproponowała mu do tego piwo. Musiał chyba przesadzić, skoro skończył z tak potężnym kacem. Był w sumie ciekawy, na ilu kuflach się skończyło.
Stopniowo następne zmysły zaczynały wracać do normalności. Najbardziej zastanawiającym bodźcem był specyficzny ucisk klatki piersiowej, którego nie mógł wyjaśnić w żaden sensowny sposób. Przecież kołdra nie była nigdy aż tak ciężka. Uchylił lekko oczy spodziewając się zostać oślepionym przez promienie słońca. Jednak ku jego zdziwieniu do tej sytuacji nie doszło. Dopiero wtedy uświadomił sobie, że dalej miał maskę na swojej twarzy. Musiał zapomnieć by ją wieczorem zdjąć. Jedno szczęście, że nie leży na boku ani na brzuchu, inaczej krawędzie już dawno odbiłyby się na jego czole i policzkach.
Spojrzał w końcu w dół, ciekawy źródła tego dziwnego, nieznajomego mu ucisku.
Otworzył szerzej oczy. Barmanka, która poprzedniego wieczoru go obsługiwała, śpiąc jak zabita, tuliła się do jego torsu. Dopiero teraz również dotarło do niego, że znajduje się w nieznajomym mu otoczeniu.
Zaczynał żałować tego, że zgodził się na propozycję kozicy. Gdyby nie wypił, najpewniej nie znajdowałby się w obecnej sytuacji. A nawet gdyby, to przynajmniej miałby jakiekolwiek pojęcie jak do tego wszystkiego doszło. Jego głowę zaprzątała masa pytań, na które jedynie dziewczyna mogłaby odpowiedzieć.
Jednak ona akurat spała. Co prawda mógł ją obudzić, ale jakoś tak bał się konfrontacji z dziewczyną. Plus nie miał serca przerywać jej snu, ale to tak na marginesie mówiąc.
Leżał więc tak w bezruchu, wpatrzony w sufit, nie wiedząc co mógłby obecnie robić. Przez to jak uwalona na nim była dziewczyna, nie mógł nawet przewrócić się na żaden bok. Przynajmniej nie leżała na żadnym z jego skrzydeł. Jedyną rzeczą która mu przeszkadzała były jej rogi, niebezpiecznie skierowane w podbródek Diyi. Gdzieś z tyłu głowy czuł, że dziewczyna mogłaby go nimi zabić.
Stracił rachubę czasu. Miał wrażenie jakby czekanie aż kozica się obudzi trwało wieczność. Spojrzał na nią ponownie, zastanawiając się chwilę. Wyciągnął w końcu trochę niepewnie dłoń w stronę jej głowy. Przejechał delikatnie koniuszkami palców po jej włosach. W dotyku przypominały szorstką, kozią sierść. Ciekawe, czy bestia gatunku owcy miałaby na głowie miękki puszek. W swojej rodzinnej wiosce mógł napotkać jedynie ptasie bestie, więc nie był zbyt zaznajomiony z takimi naziemnymi gatunkami. Co prawda w czasie swojej podróży napotkał parę takich bestii, jednak nie miał okazji przyjrzeć się im z tak bliska.
Jego dłoń napotkała na ucho dziewczyny. Pomimo tego, że czuł się jakby robił coś złego dotykając ją bez pozwolenia, dał swojej ciekawości wolną rękę. Jej ucho było miękkie, pokryte krótką sierścią, przypominającą w dotyku sztywny meszek.
Głowa dziewczyny podniosła się lekko. Zabrał spłoszony rękę, czując jak krew odpływa mu z twarzy.
– Przepraszam – powiedział szybko, przestraszony.
Kozica spojrzała na niego swoimi ciemnymi oczami, by po chwili uśmiechnąć się słabo. Dopiero się obudziła.
– Miękkie, prawda? – odezwała się sennym głosem, wyglądając na lekko rozbawioną.
– Odrobinę – przyznał. Patrzył na nią niepewnie, nie wiedząc czy na pewno powinien o to pytać. – …Nie jesteś zła, że dotknąłem ich bez pozwolenia? – Rzekł w końcu.
– Czemu miałabym? – Mógł wyczytać nutę zaskoczenia.
Wymsknął mu się krótki nerwowy śmiech. Sam nie znał odpowiedzi na to pytanie.
– Nieważne. – Odwrócił od niej wzrok, czując jak narasta w nim uczucie niezręczności.
Nigdy wcześniej nie znalazł się w podobnej sytuacji, dlatego nie miał bladego pojęcia jak należy się zachowywać. Dodatkowo, przez lukę w pamięci nie wiedział zbytnio jak powinien traktować dziewczynę. Bo co tak właściwie między nimi zaszło?
Ale zanim zacznie zadawać pytania, chyba musi jakoś wyjść z tej dziwnej pozycji. Nie, żeby kozica była jakoś przerażająco ciężka. Po prostu niezbyt wygodne było ciągłe leżenie w jednym miejscu, bez możliwości zmienienia ułożenia ciała.
– Mogłabyś… – przerwał, nie będąc pewnym czy na pewno grzecznie byłoby o to prosić. Wziął wdech. – Mogłabyś może ze mnie zejść?
Ugryzł się w wargę, uświadamiając sobie że nie ubrał tego w odpowiednie słowa. A co jak się obrazi
Spojrzał niepewnie na dziewczynę, która po chwili zaczynała się podnosić. Już chciał odetchnąć z ulgą, lecz ku jego zdziwieniu dłonie kozicy wylądowały obok jego głowy. Znajdowała się bezpośrednio nad nim, uśmiechając się złośliwie.
– Zmuś mnie – rozkazała rozbawiona.
W co on takiego się wpakował.
<Karnia?>