Diego oparł ręce na biodrach i popatrzył w owym kierunku. Bestia-Łowca zrobił mniej więcej to samo. Dość niejasne i zagmatwane opisanie ulicy, ale pozostaje mieć nadzieję, że było dokładne. Diego wyciągnął kawałek kartki i zapisał słowa kobiety, póki je pamiętał.
– W takim razie tam pójdziemy, droga pani – Diego ukłonił się lekko, trzymając daszek swojej czapki.
Po tym, kuglarz podszedł do pozostawionych na ulicy rekwizytów. Nie mógł sobie pozwolić na zapomnienie o nich. Kiedy nachylał się po dogasające pochodnie, zobaczył przed sobą buty bestii, która wcześniej zabiła jednego ze scurków.
– Nigdy nie widziałem cię na Świszczących Równinach... – powiedział uskrzydlony humanoid.
– Nie bywam tam często. Mieszkam w lesie – odparł Diego. Zebrawszy swoje manatki do torby, podniósł łuk i ruszył we wskazanym kierunku. Nowy znajomy poszedł wraz z nim; pozwalał, żeby to Diego prowadził.