– Dobrze się spisałeś – powiedział łowca. Przyklęknął naprzeciwko chłopca, żeby mieć wzrok na wysokości jego. – Ale nie posłuchałeś się mnie. To mogło się źle skończyć, wiesz o tym.
Rick pokiwał głową. Zaczął bawić się nerwowo swoimi własnymi palcami.
– Co się mówi? – spytał kuglarz.
– Prze...praszam – wymamrotał chłopczyk.
– Praca łowcy jest bardzo niebezpieczna. Nie powinno się angażować w to bez odpowiedniego treningu.
Rick pociągnął głośno nosem i przetarł go rękawem. Diego poklepał chłopca po ramieniu.
– No, już dobrze. Chodź, zabieram was z powrotem do domu. Lucy?
Diego zajrzał do cukierni, w której miały się ukryć dzieci. Wspomnianą dziewczynkę znalazł za ladą, z twarzą umazaną konfiturą jagodową. Powiedziała, że nie czuje się dobrze. Diego westchnął, zostawił na ladzie jeszcze kilka Ora, po czym wziął Lucy na ręce. Rick powłóczył nogami za nimi do domu.
Diego zastanawiał się, czy po tym całym zajściu nie straci swojej nowej pracy.
<C.D.N.>