Jesień 1456
Diego spojrzał na trzymaną fiolkę, a potem na osobę, która mu ją wręczyła. Nie może być, Sigrid odkryła to, nad czym Diego się zastanawiał odkąd odkrył w swoim domu stroje kamuflujące. W jego oczach zalśnił zachwyt i podziw. Nabrał jeszcze więcej szacunku do tego stworzenia.Teraz już zdecydowanie chciał jej pomóc. Chciał się jej przypodobać, żeby, być może, zechciała zdradzić sekret tego wynalazku. Może Sigrid wyglądała i działała trochę niecodziennie, może biła od niej aura samotnika, ale w Diego zatliła się iskierka nadziei, że zostaną przyjaciółmi, albo chociaż współpracownikami.
Mężczyzna wyjął z kieszeni kawałek kartki, rozłożył go i przygotował do pisania.
– Jak wygląda ta roślina, o której mówiłaś?
– Schowaj to, zobaczysz zaraz. Na pewno poznasz która to – odparła Sigrid. – Otwórz fiolkę.
– Jak się tego używa? – zapytał Diego. Spojrzał na buteleczkę pod światłem.
– Wetrzyj to w skórę.
Kuglarz wykonał polecenia swojego nowego autorytetu. Zapach substancji był dość ostry, ale Diego ufał, że po prostu jego ludzkie zmysły są przewrażliwione. Nie jest potworem, skąd mógłby wiedzieć jak działa węch jednego z nich?
– Jesteśmy na miejscu – oznajmiła Sigrid. – To to ziele – Wskazała jedną z łap coś, co ledwo wyrastało ponad ściółkę.
Diego skinął głową i kucnął nad rośliną, żeby się jej dokładnie przyjrzeć. Po chwili dostrzegł obok bardzo podobną. Odwrócił się, żeby zapytać Sigrid, czy to kolejny przedstawiciel tego samego gatunku, ale ta już zdążyła zniknąć pośród bujnej roślinności lasu. Diego nie zmartwił się tym; uznał, że po prostu poszła szukać kolejnych ziół, jak na zielarza przystało.
<Sigrid?>