Zima 1456
Diego dokończył potrawkę i opuścił maskę. Niektórzy bywalcy zostawiali po posiłku naczynia na stołach, ale kuglarz-łowca postanowił sam odnieść swoją zastawę. Wziął pustą miskę w ręce i wstał z miejsca. Przemknął się między innymi, mniej trzeźwymi niż on bywalcami. Był bardzo ostrożny, żeby nie otrzeć się o żadnego z nich; miał z tyłu głowy, że byle co może sprowokować ich do ataku. Pijane istoty są nieprzewidywalne. Robią to, co każą im instynkty; nie mają żadnych skrupułów. Prawa, zasady; pijanych przestaje to interesować.– Przepraszam, gdzie mogę to odstawić? – zapytał Diego, dotarłszy do lady.
Kozowata kelnerka odwróciła się. Uśmiechnęła się szeroko.
– Smakowało? – zapytała.
– Oczywiście. Pani gotowała tak?
Kelnerka prychnęła śmiechem.
– Jaka znowu „pani”? Mów mi Karnia.
Diego pokiwał głową. Miał nadzieję, że zdoła przezwyciężyć swoje odruchy zwracania się do słabo poznanych osób inaczej, niż na „ty”.
– To co, po posiłku coś mocniejszego? – zapytała kelnerka utrzymując szeroki uśmiech na mordce.
– Nie, nie – Diego pomachał dłonią. – Ja nie piję.
Karniela zatrzymała się wpół kroku z kuflem w ręce. Popatrzyła dziwnie na Diego. Wtedy przypomniała sobie, że już raz próbowała zaproponować temu zamaskowanemu mężczyźnie jakąś popitkę. Wtedy również jej odmówił.
– Tak myślałam, że jesteś nudziarzem... – mruknęła Karniela, opierając się o bar.
– Ja? – zdziwił się Diego.
Jako kuglarza uraziła go ta uwaga. Ostatnie czym powinien być artysta to osobą nudną. Mężczyzna wyciągnął z kieszeni kartę, którą jakiś czas temu przedziurawił pazur Tinga. Zaprezentował na oczach Karni jedną z prostszych sztuczek; znikanie karty w jednej dłoni i pojawianie się w drugiej.
– Jesteś magiem? – bestia podniosła brew.
– Nie. Jestem artystą-kuglarzem.
<Karnia?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz