Zima 1456
– Niech pan poda mi rękę – powiedział Diego.– Mam puścić pień?! – wykrzyknął Drun. Spojrzał w dół, przytulając się jeszcze mocniej do drzewa.
Byli dobre parę metrów nad ziemią. Zbyt wysoko, żeby mogły dosięgnąć ich wilki, ale zbyt nisko, by zrobić sobie poważną krzywdę spadając. Przynajmniej tak oceniał to Diego. Drun postrzegał sytuację nieco inaczej.
– Proszę mi zaufać – Kuglarz-łowca postarał się przysunąć pomocną dłoń jeszcze bliżej.
Handlarz zacisnął oczy i wydał z siebie ciche jęknięcie. Po tym jednak zdecydował się chwycić rękę swojego obrońcy.
– Okej, trzymam pana – powiedział spokojnym głosem Diego. – Niech pan spojrzy, ja trzymam się jedną ręką pnia. Asekuruję nas. Niech pan zejdzie tu do mnie na tę gałąź.
– A jak ona złamie się pod ciężarem nas dwóch, co? – rzucił Drun. – Pomyślałeś o tym?
– Jeśli bardzo się pan boi ja mogę stanąć na innej gałęzi – Diego przesunął się bliżej osi drzewa i przeszedł na kolejny, pobliski konar. – Śmiało, trzymam pana.
Drun bardzo powoli podniósł nogę i umieścił ją na gałęzi poniżej.
– Świetnie. Teraz druga noga – powiedział Diego.
Handlarz wykonał polecenie. Nim się obejrzał, już stał stabilnie kilkadziesiąt centymetrów niżej. W ten sposób, powoli, krok po kroku zeszli na najniższe konary drzewa.
– I co teraz? Skończyły się gałęzie – zauważył mężczyzna, spoglądając ku ziemi. Jeszcze trochę ich od niej dzieliło.
– Pokażę panu. Proszę puścić moją rękę i usiąść na gałęzi.
Drun już chętniej posłuchał łowcy. Może dlatego, że byli bliżej podłoża, niż wcześniej, a może po prostu miał teraz więcej wiary w jego rozwiązania.
Diego sam usiadł na najniższej gałęzi i oplótł ramionami pień drzewa.
– I teraz się po nim zsunę – wyjaśnił, a następnie, zeskoczył z konara. Zjechał na sam dół, amortyzując upadek tarciem o drzewo. Trochę bolały po tym ręce; kora zdarła nieco materiał na kaftanie, ale było to najbardziej przystępna droga na ziemię, którą wymyślił łowca.
– Da pan radę? – spytał Diego, zadzierając głowę ku górze; ku swojemu towarzyszowi.
– Będę próbował...
– I o to chodzi! Śmiało! – zachęcił kuglarz-łowca.
<C.D.N.>