Zima 1456
– O bracie... – westchnął Ting. – Jak by ci to wytłumaczyć, żeby twój ludzki mózg to ogarnął...Diego podniósł oczy do góry i pokręcił głową. Czemu tak wiele ras uważa jego gatunek za „słabszy”, „mniej pojętny” lub po prostu „gorszy”?
– Dobra... spotkałem wilka. Znaczy, nie białego wilka – Drobny-dwunogi spojrzał wymownie na czytającego. – Tylko... takiego szarego.
– Większość wilków jest... szara... – Diego rozejrzał się po pomieszczeniu. Nie zobaczył jednak nikogo poza zawiniętym w koce Tingiem.
– To był inny wilk. Miał niebieską grzywę i... Dobra, to nie jest ważne. Ten wilk zna się z... e... – Drobny-dwunogi podrapał się po pysku.
Diego złożył razem ręce i oparł o nie głowę. Podniósł jedną brew, spoglądając na zakłopotanego Tinga. Jak na razie kuglarz-łowca istotnie niczego nie rozumiał.
– Odwiedził ją niebieski jeż w okularach... Znaczy, ja go nie widziałem ale widziałem jego kolegów...O, widziałem też twoich kolegów! – wykrzyknął Ting.
– Czekaj, czekaj – Diego podsunął się bliżej. – Znasz moich przyjaciół? Dlaczego nigdy o tym nie mówiłeś?! Ting przez chwilę milczał. Odwrócił wzrok.
– Bo to nie są TWOI przyjaciele... Ugh, wiedziałem, to zbyt skomplikowane!
– Nie rozumiem... – mruknął Diego.
– Nie jesteś jedynym Diego na świecie, okej?
– ...Co? – Zamaskowany przechylił głowę. Czuł, że zaczynała go boleć.
– Nie, powiedziałem ci już za dużo – warknął Ting. – Koniec rozmowy.
– Obiecałeś wyjaśnić! – oburzył się Diego. Drobny-dwunogi spojrzał na niego ze zdziwieniem w oczach.
<C.D.N.>