Jesień 1457
Było popołudnie. Jesienne słońce nabierało ognistej barwy i szykowało się do schowania za horyzont. Regis siedział na rynku i szykował się do powrotu do domu. Miał do zrobienia jeszcze tylko jedną rzecz, więc zdecydował się na krótki odpoczynek. Większość dnia spędził w mieście chodząc i załatwiając bieżące sprawy. Kupno kilku materiałów, złożenie zlecenia u kowala, zakupy do spiżarki i inne drobiazgi. Po tym wszystkim odpoczywał w jego ulubionym miejscu. Na skraju rynku znajdowała się ławka. Nie była w niczym specjalna, oprócz położenia. Widać z niej było wszystkie najważniejsze i najciekawsze rzeczy skweru. Handlarzy przy stanowiskach, szyldy sklepów delikatnie poruszane podmuchami wiatru, budynek urzędowy, kupców ze swoimi straganami. W oczy często rzucali się również osoby chcące coś pokazać, a wśród nich wyróżniał się pewien kuglarz. Zawsze w masce, nawet w trakcie przeróżnych akrobacji. Był tu niemalże zawsze, jak łowca kręcił się w okolicy. Występy przyciągały wzrok gawiedzi, widać jednak było, że nadchodząca zimna pora uszczupliła ilość chętnych na oglądanie występów. W okresie letnim skupiały się wokół niego spore grupy, a teraz stały ledwie ze trzy osoby.
– Przykre. Oby miał inne źródło dochodów, bo długo nie pociągnie. – myślał tak w trakcie, jak jeden z niewielu gapiów zaczął oddalać się od widowiska.
Wstał z ulubionej ławki w mieście i zaczął szykować się na ostatnią kwestie do załatwienia. Zakładając plecak na plecy, kątem oka zobaczył niepokojący widok.
Artysta przewrócił się w trakcie jednej ze sztuczek. Nie powinno to nikogo dziwić, łowca rzadko jednak widział by konkretnie ten miał takie problemy z koordynacją. Obserwował go dłuższą chwilę, po tym jednak incydencie nic podobnego się nie wydarzyło. Regis odszedł, miał jednak niejasne przeczucie, a to rzadko go zawodziło, że coś jest nie tak.
Do ostatniego miejsca na liście do odwiedzenia przybył kilka chwil później. Miejsce znajdowało się nieopodal rynku, więc nie miał do niego długiej drogi. Była to miejska biblioteka. Zdarzyło mu się wstąpić tam ze dwa może trzy razy, zawsze jednak z czystej ciekawości. Każda jednak wizyta kończyła się fiaskiem, a to przez tabliczkę “Chwilowo nieczynne” czy robiących problemy klientów. Dzisiaj jednak nic nie zapowiadało złego obrotu spraw, więc może w końcu się uda. Poruszył drzwi wejściowe i przekroczył próg. Po zamknięciu za sobą wrót usłyszeć można było znaczny spadek szumów miejskiego gwaru. Budynek był dobrze wyciszony, jak na miejsce skupienia przystało. Ruszył w kierunku lady, by uzyskać potrzebne informacje dotyczące interesujących go ksiąg. Po dojściu do niej nie ujrzał jednak nikogo.
– Dzień dobry, można prosić o pomoc – powiedział nie za głośno, lecz donośnie by było go bez problemu słychać w większości zakamarków lokum.
– Już idę – powiedział męski głos dobiegający zza kilku dużych regałów znajdujących się na lewo od aktualnej pozycji łowcy.
– W czym mogę pomóc – słowa te padły od ukazującego się brodatego mężczyzny w okularach. Nie był stary, lecz przez zarost wyglądał na więcej lat na karku. – Od razu uprzedzam, nie ma dużo czasu, niedługo zamkniecie – dopowiedział zachodząc za wewnętrzną część stołu, przy którym stał łowca.
– Na szczęście nie jestem po zbyt dużą ilość dzieł – Odrzekł Regis. Znów plany dotyczące księgozbiorów mogły zakończyć się niepowodzeniem, nie dał jednak po sobie poznać lekkiej irytacji –Chciałbym prosić o dzieła dotyczące Smokokształtnych, w szczególności Wyvern i Draków. Gdyby było coś dotyczące anatomii humanoidów również z chęcią przyjmę –odrzekł składając w końcu prośby
Bibliotekarz spojrzał podejrzliwie – Jesteś łowcą? – spytał w końcu
– Tak – odpowiedział konkretnie na konkretne pytanie
– W okolicy pojawiło trochę się tego typu myśliwych, ciebie jednak nie kojarzę – rzucił mężczyzna.
–Skoro kojarzysz tutejszych łowców mnie również na pewno, po prostu nie wiesz, że to ja – mówiąc to dojrzał za ladą oparty o regał z książkami kostur. Domyślił się, że należy do rozmówcy, który w tym wypadku musi być magiem.
–Jak więc się zwiesz? – spytał poważnie, zauważyć można było jednak nutę ciekawości
–Regis, moje imię to Regis – powiedział
– Więc tak wygląda okoliczny rzeźnik. Historie o twoich łowach stają się dość popularne. Miło w końcu spotkać cię osobiście –Powiedział mag
– Warto wiedzieć, nie wiedziałem o tak wielkiej popularności ani o tym tytule. Miło słyszeć takie słowa od, zgaduje kolegi po fachu – odrzekł lekko zmieszany. Sława może przynieść my pracę, ale i wiele problemów. Na razie nie chciał się tym jednak przejmować.
– Już idę po księgi – odparł czarodziej oddalając się od stołu i przechodząc do sedna sprawy, przez którą oboje się tu spotkali.
– Proszę, jeśli będziesz jeszcze czegoś potrzebował postaram się znaleźć więcej – rzekł wręczając tytuły przed chwilą poznanemu łowcy.
Regis podziękował i zaczął pakować. Kierując się ku wyjściu usłyszał jednak pytanie kierowane od maga.
– Miałeś kiedyś do czynienia z Sitrą? –
– Z Sitrą. Widziałem efekty jej działania i sposób jej pozbycia, znam tez teorię, ale nie miałem jeszcze okazji się z nią bezpośrednio zmierzyć. Masz podejrzenia, że pojawiła się w okolicy? – pytanie padło z wyczuwalnym zaniepokojeniem. Walka z pasożytem a ze zwykłym stworem to dwie zupełnie różne kwestie, na niekorzyść tej pierwszej.
– Możliwe. A jaki sposób pozbycia się jej widziałeś? – spytał zaciekawiony
– Powiedzmy, że w zwęglonych zwłokach niewiele przetrwa – odparł łowca z lekkim uśmiechem ironii, zorientował się jednak, że nie takiej odpowiedzi oczekiwał mag.
– Na razie to wszystko, w razie czego spróbuję się z tobą skontaktować – rzucił te słowa kierując się z powrotem w stronę wielkich regałów.
Po wyjściu Regis odczuł spadek temperatury. Owinął się szczelniej płaszczem i peleryną. Zarzucił kaptur na głowę i skierował się w drogę powrotną do domu. Ostatnie ogniste języki światła dziennego przemykały między dachami budynków centralnej części miasta.
– Sitra co? Będzie ciekawie – powiedział cicho do siebie znikając w odmętach ciemności.
<Pedro?>