Jesień 1457
Uniosła brwi jeszcze wyżej niż wcześniej. Musiał spędzić tutaj naprawdę dużo czasu, skoro ubierając się w jakieś dziwne futra i wysokie buty potrafił z dumą powiedzieć, że pochodzi ze wschodu. Mówił jednak bez żadnego wysiłku i wyjątkowo płynnie jak na tonalny język, którym się w tym momencie oboje posługiwali, więc nie miała podstaw, żeby mu nie wierzyć. Na razie stwierdziła, że lepiej będzie nie chwalić się swoim chwilowym zakazem powrotu do kraju. Mógł końcu być jakimś ukrytym ambasadorem czy kimś, kto mógłby na nią donieść, że dalej nie potrafi funkcjonować w społeczeństwie… Po szybkim przekalkulowaniu wszystkich za i przeciw w końcu pokręciła głową, nie do końca dowierzając w to, na co wpadła. Co prawda miała spędzić ten dzień w samotności, ale skoro już jakimś cudem spotkała tutaj kogoś ze swoich stron…
– Niech będzie. Mówisz na tyle płynnie, że jestem w stanie w to uwierzyć – opuściła w końcu wachlarz całkowicie. Skoro mogła zyskać potencjalnego sojusznika, lepiej było nie ciąć go na wejściu. – Czemu w taką pogodę włóczysz się sam po pustym polu? – gdzieś nad ich głowami przetoczył się grzmot, na tyle jeszcze jednak daleki, że na spokojnie zdążyliby wrócić do Karczmy w razie potrzeby. Mężczyzna jakby lekko zawahał się nad odpowiedzią, ale kiedy się odezwał, brzmiał już o wiele bardziej zdecydowanie i władczo niż wcześniej.
– Ćwiczę używanie nowej broni. Dostałem ją od zarządcy Gildii, więc wypadałoby się do niej przyzwyczaić – Shira teraz już w ogóle opuściła wszelką gardę.
– Całkiem zabawne. Wychodzi na to, że należymy do jednej organizacji. Z tą różnicą, że ja jeszcze nie słyszałam, żeby ktoś konkretny objął dowództwo…
– Możesz się zatem czuć poinformowana. Swoją drogą mówiąc... nie przedstawiłaś się jeszcze – dziewczyna przypięła wachlarz z powrotem do paska i skłoniła głowę na powitanie. Dokładnie tak, jak uczyli ją na wszelkich lekcjach etykiety i poruszania się. Była ciekawa, czy białowłosy rozpozna po tym dokładny kraj jej pochodzenia.
– Shiranui Hikari. Jest mi całkowicie obojętne, czy będziesz używał imienia, czy nazwiska – w jej kulturze imionami zwykle posługiwało się tylko na najwyższych stopniach zażyłości, ale po tych kilku tygodniach spędzonych w Rivocie, gdzie absolutnie nikogo to nie obchodziło, było już jej w tym temacie wszystko jedno.
– Lord Shen – sposób, w jaki wymówił słowo „lord” jasno dało jej do zrozumienia, że raczej nie lubi kiedy pomija się jego tytuł. A więc lord. Zaczęła sobie pluć w brodę, że akurat kiedy miała szansę wpaść na kogoś z arystokracji ubrała się tak mało wyjściowo. Z drugiej jednak strony, mężczyzna dalej miał na sobie typowo zachodnie futro i te okropne buty. Skoro już zdecydował się na tak wysokie to mógł chociaż zadbać, żeby wyglądały elegancko. Zamierzała jednak sprawdzić, czy w takim razie faktycznie zasługuje na miano lorda.
– Skoro ćwiczysz posługiwanie się nową bronią, to może mi potowarzyszysz, lordzie? – starała się z całej siły, żeby nie zabrzmiało to kpiąco. Bezpieczniej było jeszcze poczekać ze wszelkimi uszczypliwościami, dopóki nie przekona się, że mężczyzna faktycznie miał w ręku do tej pory zupełnie inny rodzaj broni. – W końcu nie za bardzo widzę tutaj cokolwiek co mógłbyś ciąć, a stawiam połowę swojej wypłaty, że w lesie na pewno na coś trafimy – poprawił chwyt na broni i teraz to on zmierzył ją lekceważącym spojrzeniem.
– Dlaczego z góry zakładasz, że z tobą gdziekolwiek pójdę? – zmrużyła oczy i splotła dłonie za plecami.
– Zawsze możesz dalej sam chodzić po polu, wystawiając się na widok wszystkich stworzeń z okolicy. Ja tylko składam uprzejmą propozycję. Kto wie, może nawet się przydam – uśmiechnęła się, specjalnie odsłaniając ostre zęby. Mężczyzna tym razem nawet nie drgnął, wyraźnie czując się coraz pewniej od kiedy okazało się, że Shira nie stanowi dla niego zagrożenia. Dziewczyna lekko zirytowana tą postawą odwróciła się więc i nie czekając na odpowiedź ruszyła w stronę drzew. Może i chodzenie po lesie przed burzą było nieodpowiedzialne, ale koniec końców nie skończyła jeszcze zbierać swoich najpotrzebniejszych ziół. Po kilku sekundach usłyszała jednak kroki mężczyzny za sobą. Uśmiechnęła się triumfalnie póki nie widział jeszcze jej twarzy i skupiła na swojej robocie, teraz jeszcze dodatkowo nasłuchując, czy w okolicy nie ma żadnych żywych stworzeń. Lord Shen nie odezwał się na razie ani słowem więcej, a ona nie zamierzała niepotrzebnie przerywać błogiej ciszy. Kątem oka jednak, co rusz kucając elegancko by zebrać kolejne rośliny, obserwowała mężczyznę. Faktycznie poruszał się z gracją, której uczono tylko i wyłącznie na wschodnich dworach. Shira też po dokładniejszym przyjrzeniu się broni musiała mu oddać, że był to dosyć toporny w porównaniu do chociażby lekkiej katany, w dodatku najbardziej zachodni jak tylko się dało miecz, jaki widziała od dawna. Musiała też przyznać, że sama pewnie też musiałaby się do niego przez jakiś czas przyzwyczajać. W dodatku mężczyzna cały czas poprawiał strój, który wyraźnie mu przeszkadzał, więc może nie przebywał w tych stronach aż tak długo? Nie chciała jednak na razie o to pytać, widząc, że tylko by go to zirytowało. A na razie lepiej było go nie irytować.
Kolejne minuty mijały im w milczeniu, dopóki nie zbliżyli się do jednego ze źródeł, które często służyło zwierzętom za wodopój. Białowłosa ponownie skupiła się na kilku roślinach rosnących tuż nad wodą, kiedy z krzaków dobiegł ich nieprzyjemny warkot. Kilka sekund później wyłonił się z nich sporych rozmiarów wilk, w wielu miejscach naznaczony bliznami. Shira uśmiechnęła się sama do siebie, ciesząc się, że wypłata z gildii w całości zostanie u niej. Shen miał swoją okazję do poćwiczenia, a ona mogła popatrzeć. Zanim też więc wilk zwrócił na nią uwagę usunęła się z linii jego ataku i przygotowała swoją broń w pogotowiu. Co prawda średnio chciało jej się bić ze zwierzęciem, ale w ostateczności mogła mu pomóc. Zresztą wilk okazał się być doświadczonym w walce przeciwnikiem, bo pierwszego ciosu białowłosego uniknął. Widać było wyraźnie, że mężczyzna przybrał postawę jak do walki kataną. Teoretycznie mogła ona tutaj zadziałać, ale wyraźnie cięższy miecz po prostu pociągnął jego dłoń za daleko, przez co mężczyzna na sekundę stracił równowagę. Wilk wykorzystał to, i teraz już biegł z powrotem w stronę Lorda Shena. Ten jednak już przyjął postawę na nowo i tym razem biorąc poprawkę na ciężar miecza złapał go oburącz i ciął z zadziwiającą siłą. Wilk wbiegł prosto na tnące ostrze, co zakończyło się dla niego niezbyt przyjemnym chrzęstem i piersią praktycznie przeciętą na pół. Nie obyło się też bez ochlapania mężczyzny krwią, co w jakiś sposób bardzo ją rozbawiło. Obrazem lorda ze wschodu, stojącego we krwi nad ogromnym wilkiem, w dodatku z typowo zachodnim orężem i ubiorem nie miał prawa nigdy powstać. A jednak, właśnie miała taką scenę przed oczami. Sama nie zamierzała się nawet zbliżać do jeszcze drgających czasami zwłok. Nie zamierzała ryzykować, że pojawi się jej ukochana alergia. Zaklaskała więc jedynie parę razy.
– Gratuluję. Może nie był idealnie czyste, ale było to cięcie godne lorda.
<Shen?>