Jesień 1457
Jego oczom ukazała się młoda kobieta o bardzo jasnej cerze i zdecydowanie wschodnich rysach twarzy. Miała dumne spojrzenie i wysoko uniesioną brodę. Sposób jej mówienia, buta i wyraźnie słyszalny akcent, sugerował mu, że nie tylko pochodzili z podobnych, choć nie takich samych stron, ale i również musiała stanowić część rodziny szlacheckiej. Nie rozpoznawał w niej księżniczki, a takową bez wątpienia by miał okazję spotkać. Miała na sobie za mało wykwintne ubrania, by mogła nią być. Nawet, gdyby została wygnana, zupełnie jak on. Nieznacznie opuścił miecz, choć stale pozostawał w stanie gotowości do odparcia ewentualnego ataku.
– Wychowałem się tam – powiedział nieco wymijająco. Nie chciał, by podejrzewała go o to, skąd dokładnie pochodzi. Z której rodziny, z jakiej dynastii... Może już kiedyś się widzieli na którymś z dworów. Być może zwyczajnie jej nie rozpoznawał z powodu zbyt dużej różnicy wieku. Mogła dojrzeć od tego czasu, wypięknieć... W jej oczach jednak nie było cienia rozpoznania. Postanowił to wykorzystać najdłużej, jak tylko będzie w stanie.
<Shiranui?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz