Jesień 1457
Otworzył drzwi. Jego oczom ukazał się ciemny, zakręcony korytarz, rozświetlany trzymanym w dłoni zaklęciem. W trakcie schodzenia, na jego końcu dostrzegł kamienną posadzkę. Krótką chwilę później stawiał na niej już swe nogi. Było to duże, długie pomieszczenie wykute w skale. Łukowe sklepienie, na którym zawieszone, przy pomocy czarnych łańcuchów, były trzy żyrandole, proste i schludne w swej budowie. Ściany z wnękami po obu stronach, w których na skalnych pułkach znajdowały się pozostałości świec, a pod nimi obiekty na kształt rzeźb bez konkretnych kształtów. Podłoga wyłożona jasnymi kamiennymi płytami, o gładkiej fakturze. Na środku pokoju znajdował się krąg o ciemnym środku, otoczony wyrytymi magicznymi symbolami. Wnętrze wyglądało jak mocno używane. Na końcu pomieszczenia, stały kolejne, tym razem większe drewniane wrota, przed nimi jednak coś leżało. Rozbita kamienna rzeźba. Nie wyglądała jednak na przewróconą, ani zniszczoną przez czynniki naturalne, które widocznie przez magiczne zabezpieczenia, nie dostały się do niższych komnat.
Regis wyciągnął swój nowy miecz, który przygotowany był, na pierwsze starcie. Powoli stawiał kroki, zbliżając się do kolejnego przejścia. W jego głowie świtały podejrzenia, które potwierdzić mógł, tylko zbliżywszy się do obiektów. Po kilku metrach dostrzegł rysy na posadzce. Gdy dotarł do celu, upewnił się w przekonaniach.
– Golem – powiedział do siebie, spoglądając na stłuczone fragmenty i roztrzaskany rdzeń, zbudowany z innego materiału i pokryty wieloma runami.
Rozejrzał się po pomieszczeniu. Nie był pewny, ilu strażników może jeszcze się tu jeszcze skrywać, ale miał przeczucie, że chcąc iść dalej, musiał się z jakimś zmierzyć. Nałożył na siebie zaklęcie ochronne, magicznie zapalił żyrandole, rzucając czar. Jak się okazało, do takich właśnie zastosowań były przygotowane, rozjaśniając w pełni wnętrze przyjemnym, ciepłym światłem. Do podręcznych kieszeni przełożył możliwie przydatne mu kamienie i ruszył ku drzwiom. Wyciągnął rękę i dotknął ich uchwytu. Medalion podskoczył. W te, jego uszu dobiegł chrzęst ocieranych kamieni. Jedna z figur rozłożyła się, na wzór wysokiego humanoida, o nieproporcjonalnie rozbudowanej klatce piersiowej. Twór nie posiadał głowy a zamiast dłoni kamienne szpikulce, będące przedłużeniem przedramienia. Stanęli naprzeciw siebie, po czym ruszyli z zamiarem starcia.
C.D.N.