Zima 1456
– Znalazłem – powiedział Diego. Zaraz po tym zdał sobie sprawę, że zabrzmiało to jak kłamstwo złodzieja, więc szybko dodał: – Znaczy, znalazłem ten instrument w moim domu. Nie wiem, może to jakaś rodzinna pamiątka.– Pamiątka... – Lutnik rozejrzał się po przedmiocie za jakimikolwiek śladami zużycia. Znalazł tylko lekkie przetarcia na strunach i gryfie. Instrument na pewno był często w dłoniach muzyka, ale nie był stary. – Oj wydaje mi się, że to nie to. Na pewno nie jest starsza od ciebie, mój drogi.
– A może jest po prostu tak dobrze zakonserwowana? – zapytał Diego.
Lutnik przejechał dłonią po idealnie gładkim pudle rezonansowym. Faktycznie, było zbyt doskonałe.
– Masz rację, to czymś pokryto... Jakby warstwą zabezpieczającą... Zobacz – Lutnik podstawił powierzchnię tak, by odbiło się od niej światło. – Zbiera wszystkie uszkodzenia i mankamenty, pozostawia drewno nietknięte. Niezwykłe... – powtórzył. – Na pewno nie jest stąd. To musi być jakaś zamorska sztuka. Albo z północy, albo z południa... ale raczej z południa. Tak mi podpowiada przeczucie.
– Ale nie jest to lutnia? – zapytał Diego.
– Bliżej temu do instrumentu szarpanego, niż smyczkowego... Na taki wygląda. Ale nie, to nie lutnia. Ma całkiem inną budowę.
– Jest pan w stanie powiedzieć o tym coś jeszcze?
– Czy coś jeszcze... – mruknął lutnik. – Obawiam się, że nie, synku.