Jesień 1456
– Hej Ting...– Co, znowu masz pytania? – rzucił Drobny-dwunogi. – Jeśli to kolejne, od których zachce mi się kawy, to uprzedzam...
– Czekaj chwilę – Diego przystanął przy kramie piekarza. – Tobie zachciało się kawy od moich pytań?
– Od wspominania przeszłości. Zawsze muszę przy tym przeżuć odrobinę kawy. Żeby rozładować emocje.
– A... Aha. Dwie bułki proszę – Diego zwrócił się do właściciela straganu.
– Grr uważaj trochę! – warknął nagle Ting. Ktoś, kto się o niego potknął, nie zareagował. Po prostu poszedł dalej swoją drogą w miasto.
Diego odprowadził jegomościa wzrokiem. W sumie nie dziwił się, że nie zauważył Drobnego-dwunogiego; w tłumie ciężko było go wypatrzyć. Wzrostem nie przewyższał nawet wilka. Jednak warto zwrócić uwagę, że wilki poruszają się na czterech łapach, a Ting chodził na dwóch.
Diego uśmiechnął się pod nosem. Pomyślał, że gdyby Drobny-dwunogi chodził na czterech byłby wielkości pieska; domowego kundelka.
Ta myśl jednak sprawiła, że Diego znów zaczął się zastanawiać nad tym, ile nie pamięta. Teraz nasunęło mu się pytanie, czy może miał jakiegoś zwierzaka, zanim stracił pamięć. Wytężył umysł nad zagadnieniem, czy w ogóle lubi zwierzęta. Odniósł wrażenie, że tak... że zwierzęta mogą być czymś więcej, jak...
– Będziesz jadł tę bułkę, czy co? – zapytał Ting, wyrywając mężczyznę z zamyślenia.
– Co? – Diego zamrugał oczami. – A, tak. Jedna jest dla ciebie – Wyciągnął zakąskę w stronę kolegi.
<C.D.N.>