Zeskoczył z krzesła i ruszył w kierunku wyjścia z karczmy. Diego wstał i po uszczknięciu jeszcze kęsa ze swojej potrawki pobiegł za nim. Złapał go przy samych drzwiach.
– Czym są twoje medaliony? – zapytał Diego.
– Teraz są twoje, zapomniałeś? – rzucił Drobny-dwunogi.
– Są magiczne?
– Może.
Zapadła na chwilę między nimi cisza. Diego znów się zastanawiał. Tymczasem stwór położył łapę na klamce i już-już miał wyjść na ulicę, kiedy kuglarz wypalił:
– Chcesz je z powrotem?
– Co? – zdziwił się Drobny-dwunogi. Zaraz po tym zmrużył oczy – Boisz się, Zamaskowany? Przecież je wygrałeś. Jesteś łowcą, na pewno masz jakiś kumpli, którzy znają się na tych rzeczach.
Diego zaniemówił na chwilę.
– Skąd wiesz, że jestem łowcą?
– Wiem tez, że jesteś początkującym.
– Skąd to wiesz? – powtórzył Diego.
– Od właścicielki karczmy, a skąd? Ona wie o wszystkich – Spod wilczych kłów czaszki błysnęły wyszczerzone zęby.
Diego podrapał się po głowie. Wtedy odkrył, że nie ma na sobie swojej czapki. Obejrzał się na stół, przy którym siedział. Jego zguba leżała grzecznie na blacie. Tak samo pod stołem czekały rekwizyty kuglarza. Diego obrócił się, żeby powiedzieć rozmówcy, że musi wrócić po te rzeczy, ale do tego czasu Drobny-dwunogi już zniknął. Zostawił po sobie tylko niedomknięte drzwi karczmy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz