- Chyba się zrozumieliśmy - powtórzyła nieprzyjemnym tonem. - Zejdź mi z drogi!
Te słowa wybrzmiały głośno i wyraziście. Mężczyzna cofnął się w obawie, że dojdzie do rękoczynu. Jedyne, co nastąpiło, to to, że potknął się i upadł na ziemię. Bestia wydała z siebie niezadowolone warknięcie i chwyciła osobnika za ubranie. Podniosła go bez problemu i przysunęła bliżej swojej twarzy nie przerywając warczenia. Stali tak dłuższą chwilę po czy odłożyła go obok. Człowiek zdezorientowany cała sytuacją patrzył jak Sigrid schodzi z ścieżki i wyciąga jakieś narzędzia ogrodnika
- Do miasta to nie w tę stronę, musisz zawrócić.
- Co? - odparł zakłopotany.
- Czy to defekt waszej rasy? Nie umiecie słuchać? - zwracała się do chudej istoty aroganckim tonem nie odrywając wzroku od roślin na uboczu. - Tak rzadkie zioła, zmiażdżone. Jak można być tak niezdarnym?!
- Em… skąd wiesz, że idę akurat do miasta?
- Widziałam nie jeden twój występ w mieście. Zarabiasz na zabawianiu innych, chyba logiczne, że i dzisiaj tam zmierzasz.
- Widziałaś mnie? W mieście? - zdziwiła go jej wypowiedź. - Jakoś cię tam nie widziałem, a pewnie rzuciłabyś się w oczy…
- Przez to jak wyglądam, mam rację? - Spojrzała na niego nieprzychylnym wzrokiem. - Rzadko kiedy bywam w mieście, a jak już w nim jestem, nie marnuję czasu na oglądanie taniej rozrywki dla plebsów.
Nastała cisza. Sigrid nie zważając na stojącego obok człowieka zabrała się za zbieranie liści, które nie zostały zniszczone.
- Wciąż tu jesteś? Rozmowa się już skończyła możesz już sobie iść.
<Diego?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz