Zima 1457
Po wielu dniach śnieżycy trudne warunki w końcu zaczęły ustępować. W ciągu zaledwie kilku dni, przy pomocy ciepła z południowego zachodu, klęska śniegu przekształciła się pokrywające całą okolicę bagno. Grząska ziemia utrudnia przemieszczanie się, a łowca jak wcześniej przez biały puch, teraz przez ziemię i wodę nie może normalnie opuścić domu.
Stanął u progu, w otwartych na oścież drzwiach. Kilka płaskich kamieni przed wejściem nie było widocznych, pokryte były śliską brązową powłoką: po szybkim ruchu opróżnienia wiadra, znów jednak zostały odsłonięte. Regis zdecydował się wrócić do środka, by znów przeczekać ciężkie warunki.
– Ileż można, jak nie urok to sraczka. – mówił do siebie, kierując się w kierunku piwnicy.
Złapał za łopatę, którą udało się wydostać ze schowka. Gdy zszedł na samo dno pomieszczenia, przy pomocy narzędzia zaczął nabierać wodę, z cienkiej warstwy cieczy znajdującej się na podłodze. Kilka rundek później myśliwy pozbył się takiej ilości, jaką mógł. Wiedział, że taki stan rzeczy nie potrwa długo, mimo wszystko i tak mu się nie podobał.
Do końca dnia zajmował się sprzątaniem domu. Gdy zapadła noc, udał się do łazienki, by oczyścić ciało. Rozebrawszy się, dojrzał w lustrze pokryte wieloma bliznami ciało. Pamiętał historie wielu z nich; ślady harpii, ugryzienia wilków, ślady po przecięciach czy pierwsza lekcja leczenia zakończona szeroką blizną po rozerwanych wtedy tkankach przez zaklęcie, które nie poszło po myśli maga. Wzrok skierował się na twarz, będącą tylko lekko zadrapaną, jednak to nie one zwróciły jego uwagę. Przez ostatnie dni siedział w domu, nie ruszając się nigdzie daleko i pomimo posiadania tak dużej ilości czasu do wykorzystania, nie zauważył zajmującego powoli jego twarz zarostu. Przyszykował naczynie pełne ciepłej wody i używając swego wiernego, ostrego noża pozbywał się nadmiaru włosów. Lubił zarosty, lecz przy wykonywanym przez niego zawodzie, zdarzały mu się przeszkadzać, wolał więc regularnie się go pozbywać. Nie czuł też, że to już moment na jego zapuszczenie. Po pewnym czasie znów spojrzał po twarzy, dostrzegając tym razem znacznie gładsze lico.
Po oporządzeniu się udał się na spoczynek.
***
Następne dni przyniosły poprawę sytuacji na zewnątrz. Nadmiar wody wsiąkł lub przeniósł do większych zbiorników. Temperatura znów spadła, ilość opadów wróciła jednak do akceptowalnej ilości. Wszystko wskazywało, że sytuacja się uspokoiła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz