Jesień 1457
– Poszkodowana...? – wymamrotał, a potem odszukał wzrokiem dość wyraźną i soczystą ranę na ramieniu. Była dość szeroka i na szczęście brakowało wciąż wiele, by sięgnęła kości. Miał identyczną, na tym samym ramieniu. Nie umiał się wtedy uleczyć do końca. Blizna została. Nie znał jednak tej dziewczyny, wobec czego darował sobie spoufalanie się. – Jak to się stało?
– Co?
– Twoja rana. Co ci się stało?
– Nic, czym byłoby warto się przejmować – syknęła. – Daj mi jedzenie, a może ci odpowiem.
Avrion spojrzał przelotnie na wciąż nieprzytomnego Shena. Wyglądał jakby spał. Jego oddech przestał być płytki i przerywany. Miał twarz brudną od błota, ale w tym stanie nie mogło go to przebudzić. Odzyskiwał siły. Mógł się obudzić nawet na przestrzeni najbliższej pół godziny.
– Jeśli przyjmujesz ewentualność śmierci za taką cenę, to w porządku. Twój wybór.
Odłożył głowę drzemiącego nadal Shena na poduszkę, a potem z gracją wstał.
– Nim jednak pójdę, chciałbym znać twoje imię.
– Jakie to ma znaczenie?
– Na tej podstawie wybiorę ci dzisiejsze menu – skrzyżował ramiona na piersi. Dziewczyna zaśmiała się cicho.
– Czyli jak nie spodoba ci się moje imię, to wybierzesz coś spleśniałego?
– Mój gust to kwestia subiektywna, dla mnie ważniejsze jest to, czy w ogóle wyjawisz, kim jesteś – oraz czy nie skłamiesz, dopowiedział sobie w myślach.
– Shiranui Hikari – uniosła dumnie głowę. – Moje nazwisko pochodzi od legendarnego księcia Hikari Genji...
– Mhm, miałem nadzieję, że chociaż ty sobie darujesz to nadęte tytułowanie się. Zaraz wrócę.
Pomyślał sobie, że najwyraźniej na Wschodzie panowały niezrozumiałe dla niego zwyczaje, lub też trafił na same wyjątkowo zarozumiałe jednostki. Najwyraźniej musieli uciekać tak szybko i daleko, że dostali się aż tutaj. Nie znajdował innego wyjaśnienia dla takiego stanu rzeczy. Może nikt nie chciał słuchać o ich arystokratycznych korzeniach i teraz próbowali robić wrażenie na ludziach Centrum.
Musiał jej jednak przyznać, że nie wyczuł w jej słowach kłamstwa. To, jakiego tonu użyła nakłoniło go do jak najszybszego opuszczenia namiotu i udania się do jego własnego. W ubiegłych tygodniach zdążyło się w nim zadomowić jeszcze kilka innych osób, ale żadna z nich nie siedziała w tym czasie w środku. Zastał więc niemal pusty namiot, podzielony na kilka sekcji z oddzielnymi legowiskami. Jego było najbardziej zagracone. Zawsze znajdował powód, by przynieść kilka potencjalnie użytecznych przedmiotów z wozu. Lubił mieć wszystko pod ręką.
Nawet jeśli siostra Shena nie zrobiła na nim zbyt dobrego wrażenia, dotrzymała umowy. Była ranna, musiał znaleźć coś dobrego do jedzenia. W dodatku wyglądała na kogoś, kto będzie narzekał na niemal wszystko, co tylko dostanie. Z jednej strony chciał zobaczyć jej skwaszoną minę, ale z drugiej...
Przejrzał się w patelni, którą wygrzebał z jednej z ręcznie szytych toreb. Nie miał czasu, by coś smażyć. Szukał głębiej, aż nie natrafił na pakunek pełen osolonego mięsa. Do tego znalazł mały, wiklinowy koszyczek z jagodami. Niemal o nich zapomniał. Nie pachniały podejrzanie. Być może był to ostatni dzień, kiedy były zdatne do jedzenia. Spróbował jednej. Nieco wymarznięte i niezbyt słodkie, ale takie właśnie były owoce o tej porze. Zbliżała się zima.
Nim wrócił do namiotu zarządców, zawahał się. Miał przy sobie tylko jeden sztylet. Przygotował proste zaklęcie bojowe, w razie jakby czekała go zahadzka. Zamiast tego, zastał dziewczynę w dokładnie w tym samym miejscu, w którym ją zostawił, wciąż wpatrzoną w zdobioną skrzynię.
– Co tak długo? – zapytała ostro.
– Spodobała ci się? – powiedział, patrząc na skrzynię Shena. Musiał przyznać, była ładna, choć niekoniecznie w jego guście. Kojarzyła mu się z niedostępnym dla niego orientem oraz zawartością wozów kupców wędrujących po świecie, za którym nieszczególnie przepadał. Zazwyczaj charakteryzowali się największą butą, choć wciąż niedorównującą Shenowi.
Dziewczyna nie odpowiedziała, choć pokraśniała nieco na twarzy. Nie wiedział, czy ze wstydu, czy może irytacji. Podał jej papierowy pakunek oraz koszyk.
– W tym momencie nie mam nic lepszego do dyspozycji.
<Shira?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz