Diego strzelił kośćmi palców. Ciekawiło go, czy młodzi spektatorzy poradzą sobie z kolejnym wyzwaniem z taką samą łatwością.
– No dobrze, a kto wie, co przedstawia ten cień? – Diego wygiął nadgarstki, wystawił kilka palców i przesunął dłonie przed światło latarni. – Śmiało, zgadujcie. Kto pierwszy znajdzie odpowiedź otrzyma nagrodę! – dodał.
Dzieci zaczęły wykrzykiwać odpowiedzi. Tymczasem jeden z rodziców wrzucił do leżącej na ziemi czapki monetę. Diego uśmiechnął się pod maską. Zawsze to jeden ora do przodu.
– Podpowiedz im – zawołał jeden ze starszych obserwatorów. Pewnie wielu z nich już domyślało się, co przedstawiał cień na ścianie budynku, ale nikt nie śmiał psuć dzieciakom zabawy.
– Nie może być za prosto – oznajmił Diego. – Ostatnia szansa. Trzy, dwa, jeden...
– Smok! – wykrzyknął jeden chłopiec.
– Świetnie!
Pozostałe dzieci zamruczały z niezadowoleniem. Że też żadne nie wpadło na to wcześniej.
Diego zwinnym ruchem podniósł swoją czapkę, rzucił monetę stojącemu nieopodal kupcowi i wybrał z jego kramu trzy mandarynki podobnej wielkości. Żonglując nimi, podszedł do chłopca, który podał właściwą odpowiedź.
– Złapiesz? – zapytał, a następnie rzucił jeden z owoców w ręce dziecka. Nie była to najbardziej skomplikowana sztuczka, jaką miał w zanadrzu, ale pasowało to do jego dzisiejszych występów.
– Na tym kończymy proszę państwa. Jutro wracam o tej samej porze – Diego przestał żonglować i ukłonił się. Ci, którzy byli tutaj przez dłuższy czas (czyli główne rodzice i dzieci) pożegnali go skromnym, ale szczerym aplauzem.
Kiedy spektatorzy rozeszli się, Diego zdjął czapkę i wysypał z niej dzisiejsze zarobki. Nie było ich dużo; kilkanaście monet i stary guzik. Diego uznał to ostatnie za całkiem zabawny dowcip, nawet jeśli był jego kosztem.
Diego schował zarobione pieniądze do kieszeni i zaczął zbierać swoje rekwizyty. Dzisiaj była to latarnia, kilka piłek i metalowe obręcze. Trochę dalej leżały też pochodnie i długi kij. Repertuar miał tego dnia wyglądać nieco inaczej, ale Diego dostosował go do mnogości młodszej widowni. W końcu ich rodzice też mają pieniądze.
Przeszedłszy do zbierania niewykorzystanych dziś rekwizytów Diego napotkał pewną przeszkodę. Mianowicie; jakaś drobna dwunoga istota trzymała jego pochodnie.
– Mógłbyś mi to oddać?
– Czekaj, człowieku. Oglądam – odparło stworzenie. – To się podpala?
– Tak – odparł Diego. Odwrócił się żeby nie tracić czasu i pozbierać pozostałe manatki. Podniósł kij, ale poza nim brakowało mu już tylko pochodni.
– Długo się palą?
– Długo – Diego usiadł na ziemi. Miał przeczucie, że jeszcze przez chwilę nie odzyska swoich rzeczy. Ale był gotów czekać. I tak nie miał nic w planach po powrocie do domu.
Ciekawska istota poprawiła czaszkę wilka zasłaniającą jej pysk. Nagle zapytał:
– Kiedy się tutaj pojawiłeś?
– Przyszedłem na rynek dziś rano. Jutro też wrócę, jakby interesowały cię moje występy.
– Co? Guzik mnie obchodzą twoje sztuczki – rzucił stwór. – Pytam od kiedy jesteś tutaj.
– Hmm? To skąd to pytanie, skoro...?
– Wiesz co, mniejsza – burknął drobny-dwunogi. Rzucił przed Diego pochodnie i wymijając człowieka poszedł w swoją stronę.
Diego pokręcił głową. Ciekawe o co w tym chodziło. Ale to nie moja sprawa, pomyślał. Wstał, schował pochodnie. Wsunął rękę do kieszeni, żeby jeszcze raz policzyć ile zarobił i zapisać to sobie. Jednak jego palce napotkały tylko guzik. Diego w mgnieniu oka połączył fakty.
– Złodziej! – krzyknął, odwracając się w kierunku, w którym poszedł tamten stwór. Ich spojrzenia spotkały się, ale nie trwało to długo. Istota zaczęła uciekać. Diego chciał pobiec za nim, ale nie wiedział co powinien zrobić ze swoim workiem rekwizytów. Wziąć ze sobą? Będzie utrudniał pościg. Zostawić tutaj? Ktoś może go zabrać. Pochodni czy kija nie szkoda, ale piłek i obręczy? Już trochę tak.
Diego potrząsnął głową. Traci tylko cenny czas. Zrzucił z ramienia skórzany worek manatków i wreszcie pobiegł za drobnym złodziejem. Ale na tym etapie już ledwo widział przepychającą się między straganami sylwetkę. Jak na kogoś o tak krótkich nóżkach poruszał się całkiem sprawnie. Po paru zakrętach Diego zgubił stwora całkiem.
<C.D.N.>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz