Woźnica miał na imię Avrion i wybierał się do miejsca, gdzie mógł zgłębiać tajniki fachu łowcy potworów. Chciał chronić świat przed niebezpieczeństwem. Czuł, że to spełniało jego ambicje jak nic innego. Chciał czuć się potrzebny. Jaki inny zawód mógł wybrać, jak nie okolicznego bohatera, aby spełnić to utajone marzenie?
Ialan zarzucił swoim potężnym łbem i parsknął. To wzbudziło dodatkową uważność w mężczyźnie. Nachylił się i ścisnął mocniej w dłoniach lejce. Rozejrzał się uważnie, ale nie dostrzegł nikogo w pobliżu. Nie odczuwał również bliskości magii, wobec czego nie mogło to być źródło magii, ani nawet inny mag. Nie odetchnął jednak z ulgą. Przeczuwał, że mógł to być inny łowca lub też niemagiczny potwór. W tych okolicach było ich mnóstwo. Nie wiedział jednak, którego z nich boi się bardziej. Oboje mogli stanowić dla Avriona śmiertelne zagrożenie.
Koła stukały dalej, tocząc się po ścieżce. Teraz wydawały się mężczyźnie jeszcze głośniejsze, niż do tej pory. Wodził uważnie wzrokiem po okolicy, a przez jego ciało przepływały dreszcze ekscytacji. Droga wciąż mu się niemiłosiernie dłużyła, to mogło być dobre oderwanie od monotonni.
Nagle zobaczył wyraźny ruch w zaroślach.
Mężczyzna zgrabnie zeskoczył z powozu i wyciągnął miecz z pochwy. Wtedy obca, niska sylwetka zaszarżowała w jego kierunku.
<C.D.N.>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz