Jesień 1456
Avrion próbował wrócić do lektury, ale stale coś odwracało jego uwagę. Kolorowe szkiełka butelek na blacie, inne książki, błyskotki, losowe paprochy... W końcu odłożył książkę i zrezygnowany splótł palce. Patrzył w kierunku zasłoniętego firankami okienka wozu, nareszcie uświadomiwszy sobie, że wciąż myślał o elfce, która przemakała na dworze. Zacisnął powieki, westchnął cicho, po czym... odsłonił firanki.
Tylko po to, by uświadomić sobie, że nikogo już tam nie było.
Z początku wydawało mu się, że mu ulżyło. Im dłużej jednak wpatrywał się w widok za oknem, tym bardziej miał wrażenie, że jednak nie była to prawda. Zastanawiało go, co na tych rejonach robiła kobieta, oraz - przede wszystkim - dlaczego próbowała stworzyć konstrukcję z gałęzi i liści. Gdy patrzył na tę lichę budowlę, nie umiał sobie wyobrazić celu, ani jej zastosowania. Stale jednak myślał o tamtej dziewczynie. Jej rozmazana przez deszcz twarz, przemoczone włosy...
Wziął kurtkę z wieszaka, wciągnął wysokie buty i wyszedł z wozu. Dopiero kiedy nakrył głowę kapturem, uświadomił sobie, że nie miał pojęcia, gdzie chciał iść. Pospiesznie rozejrzał się dookoła. Jego spojrzenie skrzyżowało się Ialanem, który patrzył na niego pytająco. Wtedy doznał olśnienia. Rzucił się biegiem do lasu. To było jedyne miejsce, gdzie można było ochronić się przed deszczem.
Biegł przez dłuższą chwilę. Nie tracił jednak tchu. Miał dość formy, aby wytrzymać taki dystans.
Gwałtownie zahamował, kiedy zobaczył wstającą z kucków elfkę. Miała nieobecny wzrok. Nawet go nie zauważyła. Szybkim krokiem ruszyła w kierunku wyjścia z lasu. Avrion stał tak przez chwilę zbity z tropu, a potem postanowił iść za nią. Jego kroki zagłuszał wciąż intensywny deszcz. Zmierzała przez leśną ścieżkę, a z każdym krokiem na jej rękach kołysały się długie, przemoczone gałęzie.
Avrion zatrzymał się dopiero na skraju lasu. Patrzył z bezpiecznej odległości, jak elfka wraca do budowania swojego... szałasu? Zmarszczył brwi, patrząc na ten proces. Częściowo zasłaniała mu go plecami, ale to było dla niego wystarczająco.
Deszcz przestawał padać, a Avrion nadal patrzył. Nieprzytomnie uświadomił sobie, że teraz już na pewno go zauważy, kiedy będzie wracał. Nagle poczuł złość.
Był niemal pewien, że rzuciła na niego urok.
Zacisnął dłonie w pięści i szybkim krokiem ruszył przez równinę.
– Hę? To znowu ty? – zapytała zdezorientowana dziewczyna, kiedy zbliżył się do niej na odległość kilku metrów. Starał się unikać jej spojrzenia.
– Wiem co zrobiłaś. Nie dam się tak oszukać ponownie.
Następnie wszedł po schodkach do swojego wozu i trzasnął za sobą drzwiami.
<Conna?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz