Jesień 1456
Odskoczył. Dopiero wtedy zrozumiał, że był to zagubiony goblin. Miał grubą zieloną skórę, rozwartą paszczę z brakami w uzębieniu i pachniał jak zgnite owoce. Brudne, poszarpane ubranie zwisało z niego, ukazując fragment odrażających genitaliów.
Goblin zaszarżował ponownie. Avrion uskoczył w bok i zamachnął się mieczem prosto w plecy stworzenia. Potwór krzyknął przeraźliwie. Jego chuda ręka wyskoczyła w bok, a zahaczając się o sakiewkę u pasa Avriona. Zamoczył w niej palce, próbując zerwać materiał. Mężczyzna brutalnie popchnął goblina, ale sakiewka i tak się rozdarła.
Ciemnowłosy wiedział że powinien odskoczyć. Goblin zaś zaczął się krztusić. Jego ciemne oczy zrobiły się większe, a kaszel coraz bardziej suchy. Upadł na piasek. Wtedy Avrion, nie zważając na gęsty, pomarańczowy pył w powietrzu, zadał ostateczny cios. Krew prysnęła we wszystkie strony, a goblin przestał wydawać skrzeczące dźwięki.
Kiedy mężczyzna stanął w krzakach oddzielających go od parzącego pyłu, patrzył przez liście jak na piasku powstawała ciemna plama. Ialan przebierał niespokojnie kopytami, ale nie uciekał. Już przywykł do takich sytuacji. Rzadko kiedy zdarzało mu się spłoszyć.
Gdy Avrion wrócił wzrokiem do postaci goblina, zauważył, że na koła wozu prysnęło kilka kropel krwi. Westchnął cicho. Wiedział, że żeby nie zwabić więcej potworów, musiał jak najszybciej je wytrzeć. Jednak jeszcze nie teraz. Nie chciał ulec poparzeniu.
<C.D.N.>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz