Minęło trochę czasu, a Ialan i jego dzielny jeździec wstąpili w objęcia ciemnego lasu. Mieli zroszone włosy drobnym deszczykiem, ale nie byli przemoczeni ani przepoceni. Mag bacznie oglądał pobliskie drzewa, szukając jakichś znaków, gdzie się znajdowali i kiedy mogą liczyć na opuszczenie tego labiryntu. Po pewnym czasie odpuścił sobie i postanowił zatrzymać rumaka. Zeskoczył z jego grzbietu, a potem poprowadził w głąb lasu. Ialan dostojnie szedł tuż za mężczyzną.
Po raz kolejny krzaki zaszeleściły, a Ialan postawił uszy. To wzbudziło dodatkową czujność Avriona. Wyczuwał magię. Nie umiał jej jednak dokładnie zlokalizować. Coś mu jednak dawało bardzo złe przeczucia.
– Chodźmy stąd – wyszeptał do rumaka. Zaciągnął go z powrotem w kierunku wąskiej ścieżki i wsiadł na grzbiet.
Tym razem nie pozwolił mu iść stępem. Narzucił Ialanowi żwawy kłus. Chciał jak najszybciej opuścić to miejsce. Wątpił, aby zdołał podołać niebezpieczeństwu w pojedynkę. Nie był to jednak najczystszy strach, a jedynie silna intuicja. Ten las nie wzbudzał zbytniej sympatii.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz