Zima 1457
Chłodny wiatr muskał skórę twarzy łowcy, pracującego pod gałęziami starej jabłoni. Miejsce niezmiennie od przybycia tu, służyło mu wraz ze starym pniakiem do rąbania drewna. Co kilka krótkich chwil rozchodził się dźwięk ustępujących pod naporem stalowego narzędzia, wysuszonych kawałków drewna. Regis miał ich już dużo przygotowanych, wolał być jednak pewny, że na pewno ich nie zabraknie, gdy będą mu potrzebne w trakcie chłodnej zimy. Delikatny śnieg padał cały czas, pobłyskując srebrzystymi odbiciami światła słonecznego. Gdy cała ziemia dookoła pokryła się już cienką warstwą puchu, a słońce prawie całkowicie zaszło za widnokrąg, myśliwy skończył rąbanie. Wszystkie kawałki zaniósł do domu, układając część na stosie przy kominku, a resztę zrzucając na przygotowaną już wcześniej dużą kupę podobnych klocków w piwnicy.
Wyszedł jeszcze, by wrócić po niedługim czasie z dwoma wiadrami wody, zaczerpniętej z przydomowej studni. Przelał je do misy w pomieszczeniu, które można był nazywać swoistą łazienką. Nieduży pokój z podłogą wyłożoną jasnymi płytkami i ścianami pokrytymi do połowy wypaloną gliną w kolorze jasno-szarym. Stosunkowo niedawno łowca przywrócił je dopiero do stanu nadającego się do używania, choć jeszcze wiele prac było do wykonania. Wejście znajdowało się na ścianie, prostopadłej do tej, w której były drzwi prowadzące do piwnicy. Po lewej od wejścia, nieduże specjalne palenisko, na którym spoczywał właśnie zbiornik, wypełniony już grzejąca się powoli wodą. Po prawej miejsce, na stojącą tam kiedyś szafkę, teraz spoczywał tam jednak prowizoryczny stolik. Na końcu, oprócz niedokończonych jeszcze elementów, była jasnoszara wanna. Duże okno po przeciwległej względem wejścia ścianie, pod wysokim sufitem, widniało okrągłe okno z kawałków mlecznej szyby i błękitnym środku, które rozświetlało pomieszczenie, przez wpadający przez niego słoneczny blask. Wieczorami, Łowca zapalał jednak lampy i podwieszał, na chwytakach przy stropie.
Gdy woda była już dość ciepła, wlał ją do kadzi i rozebrawszy się, wszedł do niej. Szybko oczyścił swe pokryte wieloma bliznami ciało, po czym przebrał się w materiałową nocną koszulę i wykonane z podobnego materiału spodnie. Dorzucił kilka kawałków drewna do głównego ognia w domu, po czym udał się na piętro, obierając jako kierunek swą sypialnię. Nieduży pokój służył mu praktycznie tylko i wyłącznie do spania, to mu jednak wystarczało. Było w nim ciepło, dzięki kominowi, który był częścią jednej ze ścian. Regis położył się, mógł spać spokojnie. Przygotował się na zimę, gromadząc jedzenie, drewno i jak mógł, przygotowując dom. W trakcie rozmyślań nad planami na następne dni zasnął, pozwalając ciału odpocząć.
Gdy się obudził, spotkał się dopiero z pierwszymi promykami, które ledwo dawały o sobie znać spod warstwy śniegu, który zakleiła szyby. Chłód rozprzestrzenił się po domostwie, potęgując nieprzyjemne poranne uczucie. Zaspany łowca wstał i powolnym krokiem udał się na dół, by przyrządzić śniadanie i rozpalić w piecu. Przed tymi czynnościami jednak zdecydował się zabrać odłożone w dniu poprzednim ubranie z łazienki i przebrać się w nie. Wszedł do umywalni i zdejmując nocną koszulę, spojrzał w okno, z którego rozproszone ostre światło podrażniło jego jeszcze zaspane oczy. Zakładając dalej roboczy strój, zdał sobie sprawę, że coś jest nie tak. Znów spojrzał na szyby, a następnie pośpiesznie udał się z powrotem do sypialni, którą rozświetlały nieznacznie tylko lekko przechodzące promyki.
– Co jest? – powiedział do siebie.
C.D.N.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz