Jesień 1457
Młody, poraniony Pil udał się na południe, tak jak nakazał mu tajemniczy łowca. Zadyszany mijał ogołocone, lecz wysokie drzewa oraz trawę, przykrytą przez liście niczym wielki, jesienny dywan. Spacerując po dróżce w środku lasu, zaczął wspominać wszystkie zabawy ze swoim młodszym bratem. Uwielbiali biegać po lasach i majstrować przy budowie drobnych szałasów.
Po niekrótkiej tułaczce chłopak nareszcie dotarł do starego, kamiennego mostu z paroma drewnianymi podporami. Wspiął się na niego i przysiadł przy jednej z kruszących się ścianek.
Minęło jakieś pół godziny, a młodzieniec dojrzał ciemnoszary płaszcz nieznajomego, wyłaniający się spomiędzy pni pomarańczowego gąszczu.
– Już myślałem, że nie przyjdziesz - powiedział ranny brunet.
– A jednak jestem - odparł przybysz.
– Z tych wszystkich emocji, zapomniałem się przedstawić - stwierdził nieletni. - Nazywam się Pil Listig, przybywam z odległej krainy. Posiadam talent magiczny, przez który zostałem zmuszony zostać łowcą.
– Jestem Regis, łowca - odparł nieczule.
– Nie jesteś zbyt rozmowny, co? - spytał z lekkim uśmiechem.
– Na razie nie.
– Niech ci będzie. W takim razie, po co mieliśmy się tu spotkać? - dopytał zaciekawiony chłopiec.
– Jesteś ranny i głodny - wyjaśnił.
– Jakoś bym sobie poradził. Ale fakt, twoja pomoc mi się przyda, dziękuje.
– Nie ma co zwlekać. Chodź, nauczę cię paru niezbędnych rzeczy - zawołał Regis.
Dwójka łowców zapuściła się w gąszcz wysokich jak góry pni, aby rozpocząć szkolenie chłopca.
<Regis?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz