Zima 1456
Leżąc na miękkim łóżku w zajeździe, Pedro oglądał pod światłem latarni kawałek papieru, który dał mu wuj Andre. Był wygnieciony i poszarpany, ale pismo nie zdążyło wyblaknąć. Litery chyliły się w charakterystyczny sposób na jedną stronę; po tym Pedro wywnioskował, że nie napisał tego wuj. Mag poprawił okulary. Odczytał: „Ostatni bezpieczny zajazd”. Napis był w cudzysłowie, więc zapewne był to jakiś tytuł.Kartka miała też kilka prostokątnych dziur wyciętych nożem lub czymś podobnym. Musiało mieć to jakieś powiązanie z podanym tytułem. Pedro podniósł się z łóżka. Przez krótką chwilę rozważał wstanie i poszukanie lokalnej biblioteki, ale zrezygnował z tego pomysłu. Chodzenie po nocach w nieznanej okolicy może sprowadzić kłopoty, a do tego poskutkuje niewyspaniem, co obniży wydolność organizmu za dnia. Pedro uznał, że nie jest to tego warte.
Ułożył się z powrotem na poduszce i zawiesił wzrok na drewnianych belkach wspierających sufit. Pomyślał, że już długo nie uświadczy tego widoku. Kończyły się im pieniądze; nie było mowy, żeby wystarczyło na kolejny nocleg. Może mieliby dość oszczędności na drogę powrotną, gdyby każdy z braci płacił za siebie. Jednak to Pedro musiał opłacać ze swoich zasobów żywność i pokoje; Carlos zdążył wydać wszystko, co miał, w pierwszym miesiącu podróży w tamtą stronę.
<C.D.N.>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz