Zima 1456
Diego wyszedł z powrotem na ulicę i ruszył w kierunku miejsca, gdzie umówił się z handlarzem. Poprawił przewieszony przez ramię pokrowiec swojego instrumentu. Uznał tę wizytę w mieście za udaną w połowie. Nie zdołał dowiedzieć się niczego o swoim znalezisku sprzed jakiegoś czasu, ale za to załatwił inną sprawę; być może jeszcze ważniejszą dla jego wewnętrznego spokoju.Po chwili Diego wypatrzył pośród przechodniów przygotowany do wyjazdu wóz i siedzącego na nim znajomego człowieka. Kuglarz uniósł rękę i prześlizgnął się przez tłum, by dołączyć do woźnicy. Ten dał wówczas koniowi sygnał lejcami, że czas ruszać.
***
– No, dalej nie da już rady pojechać – powiedział kupiec, zatrzymując wóz. Zaprzężone do niego zwierzę prychnęło i uderzyło kopytami w pokrytą mchem ziemię.
– I tak dziękuję – mruknął Diego, zeskakując na trawę. – Jesteśmy całkiem niedaleko mojego domu...
– Czemu nie przeprowadzisz się do miasta? Miałbyś wszędzie bliżej i przede wszystkim... byłoby bezpieczniej.
– Jestem łowcą, nie boję się – zapewnił zamaskowany mężczyzna.
– Nie chodzi o strach – Kupiec pociągnął nosem. – Jesteś człowiekiem, prawda? A zachowujesz się jak jeden z tych dzikusów...
– Po prostu lubię moją chatę – skwitował Diego.
Kuglarz oparł dłonie na swoim nowym nabytku leżącym na wozie. Odkrył materiałową płachtę, żeby spojrzeć na idealnie wypolerowaną powierzchnię lustra. Przy okazji upewnił się w ten sposób, że przetrwało podróż. Raczej nie chciałby znowu zbierać ostrych odłamków.
– Nie wyglądasz nawet na łowcę, wiesz o tym? – kontynuował kupiec.
– Poniekąd. Nie jest pan pierwszym, który mi to mówi – Diego bardzo ostrożnie zsunął lustro z wozu i oparł jego kant o ziemię, żeby chociaż przez chwilę nie musieć dźwigać całego ciężaru na swoich barkach.
– No dobra, skoro masz już swój skarb, to ja wracam do miasta – mruknął kupiec i zaczął zawracać wóz. Diego zszedł mu z drogi (zabierając oczywiście lustro ze sobą).
– Jeszcze raz dziękuję za podwiezienie – powiedział kuglarz-łowca na pożegnanie.
– Klient nasz pan – zaśmiał się woźnica. – Kiedyś zaprosisz mnie na piwo.
Diego nie powiedział nic. Pomachał tylko trochę dłonią.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz