- Mówię, że to nic... takiego... - odpowiedział, łapiąc się za ranę.
- Ale...
- Żadnego, ale - Od razu mu przerwał.
- Nie mamy czasu na pogaduszki w tym momencie. Zaraz mogą się zjawić tu kolejne, więc albo idziesz ze mną, albo zostajesz i tym razem ci nie pomogę - Zaczął iść w stronę lekkiego wzniesienia, które prowadzi w głąb lasu.
- Hej! Nie zostawiaj mnie tu samego! - Po przemyśleniu jego słów postanowił nie ryzykować i pójść za bestią, która go uratowała.
Wędrowali w głąb lasu przez kilka dobrych minut, aż natrafili na drzewo, którego kora była rozszarpana przez pazury, a ziemia wokół niego wydeptana jakby tędy często ktoś przechodził.
Przed owym drzewem było także okrążone kamieniami miejsce na ognisko oraz kawał ściętego pnia by móc na nim usiąść.
- Co to za miejsce? - zapytał zaciekawiony
- To... mój dom - odpowiedział niechętnie siadając na pniu przed zgaszonym ogniskiem.
- Żartujesz prawda? - Ciężko mu było uwierzyć w taki obrót spraw.
- Nie... nie żartuje, to naprawdę mój dom... Nie taki prawdziwy, bo taki też mam, ale... Nie chce tam wracać...
<Diego?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz