– Ty też zasłaniasz pysk – zauważył mężczyzna.
Drobny-dwunogi wstał. Następnie zdjął z pyska czaszkę, ukazując swoją własną mordkę. Wyglądał jak coś pomiędzy kotem a szczurem.
– Teraz ty – rzucił.
Diego przerwał mycie podłogi.
– Co ty, ja nie zdejmuję maski – mruknął.
– No to już widzisz, czemu jesteś Zamaskowany – po tych słowach Drobny-dwunogi założył z powrotem swoją „maskę”.
Diego pokręcił głową i wrócił do wycierania z podłogi konfitury. Musiał co jakiś czas to przerywać, żeby się podrapać; mrówki oblazły go już całego. Po jakiś czasie wstał, żeby się z nich otrzepać, ale i po to, żeby namoczyć znów szmatę. Kiedy wreszcie skończył sprzątanie po wybryku Drobnego-dwunogiego, usiadł naprzeciwko niego.
– To jak ja mam nazywać ciebie? Nie przedstawiłeś mi się.
– Może być Ting. Miałem nie używać już tego tytułu, ale nie posiadam innego.
– Miło cię poznać, Ting.
Diego wyciągnął do niego dłoń. Zbił tym trochę swojego gościa z tropu. Ale ostatecznie stwór potrząsnął jego ręką.
– Dlaczego wróciłeś?
– Może i chodzi o ciebie. Nikt cię tu nie zna. Jakbyś w ogóle nie istniał. To jest... do teraz – Rzucił w Diego kamyczkiem. Mężczyzna uniknął zginając się do tyłu.
– To miało zaprezentować, że istniejesz. Miało cię trafić i się odbić.
– Musisz spróbować jeszcze raz – odparł przekornie Diego.
<C.D.N.>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz