Jesień 1456
Diego ruszył w stronę nieproszonego gościa. Miał zamiar coś mu powiedzieć, ale nie zdążył; zamiast tego poślizgnął się i wywinął orła. Wylądował z jedną nogą i jedną ręką w powietrzu; pozostałe dwie kończyny były na podłodze. Diego w ten sposób ledwo uniknął upadku.
– Co to jest? – spytał Diego, oglądając śliską substancję rozsmarowaną na deskach.
– Konfitura.
– Co robi konfitura na podłodze w moim domu?
– Spałeś, jak przyszedłem, więc postanowiłem wykorzystać ten czas – odparł Drobny-dwunogi jak gdyby nigdy nic.
– Na wabienie mrówek? – Diego podniósł jedną brew. Niestety przez maskę nie było tego widać.
– Dokładnie tak.
Diego pokręcił głową i wyciągnął spod łóżka szmatę. Namoczył ją w wiadrze wody, które nabrał poprzedniego dnia.
– Chyba nie chcesz tego teraz sprzątać! Jeszcze nie skończyłem. Dopiero się schodzą – zaprotestował Drobny-dwunogi.
Diego zignorował ten głos sprzeciwu. Jest szansa, że nie był właścicielem tego domu, ale na tę chwilę był jego panem i do niego należało dbać o to otoczenie. Nie zamierzał tolerować dziwnych pomysłów swojego gościa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz