Diego podniósł nieznacznie maskę, żeby napić się. Dziwnym było dla niego odsłonić część swojej twarzy, nawet jeśli trwało to krótką chwilę i miało miejsce bez świadków. Napełniło to Diego dyskomfortem połączonym z... czymś jeszcze. Ciężko było nazwać takie uczucie. Jednak faktem pozostaje, że nie było ono przyjemne.
Chcąc zająć sobie czas Diego zaczął się zastanawiać (nie pierwszy raz z resztą), dlaczego nosi tę maskę. Cerę miał jasną, na pewno nie pochodził z dżungli. A jednak ta włócznia, którą trzymał pod łóżkiem nie wyglądała na wykonaną przez wykształconego rzemieślnika; wręcz przeciwnie, była bardzo prymitywna. Te podpowiedzi co do przeszłości Diego przeczyły sobie nawzajem. Zaczynało go to powoli drażnić.
Tak samo drażnił go dotyk zimnej, przemoczonej koszuli i wilgotnego mchu. Zatęsknił za ciepłym, choć kołyszącym się domem. Zatęsknił za suchym i wygodnym łóżkiem i książkami, które pomagały zabijać czas. Nawet jeśli już znał historie, które znajdowały się w środku.
Diego jednak szybko wrócił na ziemię. Obrócił się, żeby osuszyć sobie ten bok, na którym dotychczas leżał. Poczuł, że oczy zaczynają mu się kleić. Był zmarznięty, głodny i potwornie zmęczony, nawet jeśli niewiele robił przez cały ten czas.
<C.D.N.>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz