Mag wychylił głowę z wozu. Wiatr natychmiast poderwał jego gęste, choć wciąż nieco wilgotne, włosy. Powietrze było chłodne i ciężkie jednocześnie, ale nie zanosiło się na deszcz. Avrion wrócił do środka i chwycił skórzaną torbę. Włożył do niej najbardziej wartościowe elementy swojej kolekcji, zabezpieczył je, a na końcu dorzucił sakiewkę z pieniędzmi. Już po zamknięciu na klucz drzwi zabezpieczył torbę paskiem, a następnie osiodłał Ialana i ruszył w drogę. Pozwolił mu jednak spokojnie iść stępem tylko przez pierwsze kilkadziesiąt metrów.
Niedługo potem ścisnął mocno piętami jego boki. Rumak natychmiast rzucił się dzikim galopem przez Świszczące Mokradła. Jego kopyta chlustały o mokre podłoże, a długa grzywa muskała zmarznięte palce jeźdźca. Avrion uśmiechnął się do siebie. Brakowało mu tego. Dreszczyku ekscytacji, ciężkiego miecza u pasa i jednej wielkiej niewiadomej. Mimo, że wyglądał na wygodnickiego, uwielbiał przygody. Szczególnie te bez niczyjego towarzystwa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz