Jesień 1456
Partnerze. To słowo utkwiło w głowie Avriona. Jego wzrok nieruchomo wypatrywał ruchu za krzakami, za którymi zniknął futrzak. Nic jednak nie wskazywało na to, aby miał zamiar zawrócić. Mężczyzna zmarszczył nieznacznie brwi. Nie odpowiadała mu wizja ponownego spotkania. Nie miał okazji poznać imienia nieznajomego, nie wiedział skąd przybył, ani nawet jakie miał intencje. Wiedział tylko, że powinien ostrzec pozostałych przed nim, ale jednocześnie nie chciał z nikim rozmawiać. Zacisnął dłoń w pięść.
Same problemy. Avrion właśnie takie miał wrażenia z tego spotkania.
Zacisnął mocniej palce na koszyku i ruszył w kierunku wyjścia z lasu. Natychmiast jego ubrania przyciągnął do siebie wiatr. Musiał przytrzymać się drzewa, aby nie stracić równowagi, zaś włosy chwilowo przysłoniły mu widok. Zacisnął powieki i zarzucił głową do góry. Dopiero wtedy zobaczył zielonowłosą elfkę, która stała i patrzyła na niego z szeroko otwartymi, wystraszonymi szarymi oczyma.
– Widziałaś gdzieś szaro-czerwonego wilka chodzącego na tylnych łapach?
Uniosła nieznacznie cienkie brwi, a potem pokręciła głową. Avrion parsknął i ruszył szybkim krokiem w jej kierunku.
– W takim razie uważaj. Nie wiem gdzie jest, ani czego dokładnie chce, ale na twoim miejscu bym mu nie ufał.
<Feri? Conna?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz