Jesień 1457
Elfka zaczęła drapać się po głowie.
- Jeszcze nikogo nie zatrułam i nie mam zamiaru tego dzisiaj robić, jak panią to pocieszy.
Na twarzy Shiranui pojawił się uśmiech od ucha do ucha i stwierdziła:
- To czas ruszyć i przetestować cię.
Conna podekscytowana zaczęła przeskakiwać z nogi na nogę w stronę lasu. Drzewa zatrzymywały prawie całe światło, co dawało lekkie przyciemnienie. Elfka skakała, zbierając rośliny, po czym zaczęła układać je we wiązanki i chowała rośliny do torby.
Shiranui uważnie skanowała każdy ruch Conny i w jej myślach jedyne słowa jakie się pojawiały to “amatorka”. Wiele jej aspektów nie podobało się białowłosej. Sam fakt zbierania co popadnie był jej zdaniem żałosny.
Drzewa powoli przesuwały się nad głowami i muskały wiatrem włosy kobiet.
- Zawsze się przydadzą, a szczególnie na jakiś opatrunek - stwierdziła Conna, dalej zbierając rośliny.
- Wydaje mi się, że to może nawet zaszkodzić - oświadczyła Shiranui z rozczarowaniem.
Na twarzy Conny pojawiło się zmartwienie, ponieważ zaczęła się zastanawiać nad swoją techniką.
- Przepraszam, że panią zapytam, ale w jaki sposób to może zaszkodzić?
<Shiranui?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz