Jesień 1457
Gdy tylko słońce pojawiło się na horyzoncie, Pil wstał ze swojego łoża składającego się z paru książek, bagażu i sterty poszarpanych ubrań, które znalazł w torbie. Zaspany Pil wytargał się spod wielkiego płaszcza, służącemu mu jako kołdra i mocno przeciągnął się po niewygodnej nocy. Nie tracąc ani chwili więcej, ruszył po krętych schodach na piętro, aby pożegnać się z Leonardem.
– Dzień dobry, panu - powiedział z lekkim uśmieszkiem Listig.
– Witaj, chłopcze - odparł łagodnie starzec.
– A więc czas się pożegnać? - zapytał z widocznym smutkiem na twarzy.
– Na to wygląda - odparł równie zawiedziony starzec. - Ale pamiętaj, młodzieńcze, że zawsze jesteś tu mile widziany - dodał.
– Dziękuje bardzo. Gdziekolwiek mnie wiatr poniesie, obiecuję wrócić nim minie jesień.
– Rad jestem z tego faktu… A teraz ruszaj, rano znajdziesz wiele wiewiórek w pobliskim lesie.
Łowca przytaknął jedynie lekkim ruchem głowy i ruszył na parter. Jednakże, gdy tylko stanął na pierwszym stopniu, mentor wywołał jego imię:
– Pil! - wykrzyknął. - Nigdy nie miałem okazji podać Ci mojego nazwiska… Moje pełne imię brzmi Leonard “Spokojny” Olavsson. Jednakże, jesteś moim przyjacielem, proszę, abyś zwracał się do mnie po imieniu. - wyjaśnił z dumą.
– Oczywiście, pa… - przerwał chłopak. - Leonardzie!
– Haha… - zaśmiał się zadowolony siwowłosy. - A teraz ruszaj! Mają o tobie śpiewać pieśni i pisać opowiadania! Zostań największym magiem i łowcą jakiego ten świat poznał! - wykrzyczał.
Listig odpowiedział mu jedynie drobnym uśmiechem, jakby już wyobrażał sobie swoją niesamowitą podróż. Zbiegł na parter, zarzucił bagaż na plecy i otworzył skrzypiące drzwi. Pospiesznie wybiegł przepełniony determinacją w stronę lasu jako wprawiony czarodziej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz