Zima 1456
Diego skończył toczyć ostatnią kulę śniegu. Przyklepał ją dłońmi, by mieć pewność, że się nie rozpadnie. Następnie zaczął układać śnieżną wieżę, która lada chwila stanie się bałwanem. Kuglarz dodał ramiona z grubych gałęzi i twarz z kamieni. Pozostawała jeszcze kwestia dania tej figurze jakiegoś nakrycia głowy. Diego postanowił zdjąć swoją czapkę i na chwilę umieścić ją na bałwanie. Ot; dla żartu. W końcu żarty i wygłupy to specjalność kuglarza.Diego zastanawiał się, czy zostawić bałwana pod swoim domem, czy może będzie to zbyt... dziecinne. Ale z drugiej strony, może ta figura odstraszy pomniejsze zwierzęta, które mogłyby się tu przyplątać. Albo ptaki, które lubią ćwierkać jeszcze przed wschodem słońca. Może bałwan zadziała jak strach na wróble?
Chociaż... to dom Diego. Czy w ogóle potrzebne jest usprawiedliwienie dla obecności bałwana? Jeśli jest to coś, co przypomina mu chociaż ułamek przeszłości, jest wart zachowania.
Diego zdjął z głowy bałwana swoją czapkę. Lepiej mu będzie w starym garnku. Chyba w domu kuglarza był jakiś dziurawy, który nada się tu idealnie.
Mężczyzna wspiął się po drabince na ganek swojego domku na drzewie. Spojrzał na bałwana z góry. Wytężył umysł, próbując skojarzyć, co przypominała mu ta postać. No dalej, na pewno istnieje coś z tym związanego.
Nagle jakby z umysłu Diego spadła jakaś osłona, a przynajmniej jej część. Diego usłyszał w głowie odgłos śmiechów. Tak, śmiechów jego przyjaciół.
– D.J., zrób nam zdjęcie!
Następnie przypomniał sobie zimną śnieżkę, która uderzyła go tego dnia w plecy.
<C.D.N.>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz