Zima 1456
– To była najlepsza bajka na świecie! – ucieszyła się Lucy.– Wszystko fajnie się kończy... ale... – zaczął Rick.
Diego zapalił jedną z większych latarni, by rozbić półmrok panujący w izbie. Nie będzie już pokazywał cieni tego wieczora, więc nie musi się ograniczać do jednego źródła światła.
– Naprawdę istnieją dobre smoki?
Kuglarz zastygł w bezruchu; tuż przed zapaleniem kolejnej latarni. Trwał w tej samej pozycji, dopóki płomyk na podpałce nie sparzył go w opuszki palców. Diego syknął i upuścił patyk. Kawałek drewna jakby specjalnie zgasł w locie, by wylądować na dywanie bez stwarzania zagrożenia. Diego wziął w usta zraniony palec.
Smoki? Dobre smoki? Ze słów chłopca wynikało, że ten epitet zwykle nie towarzyszył wspomnianym gadom. Ale kuglarz-łowca zdał sobie sprawę, iż dla niego była to całkiem zwyczajna fraza. Czy u smoków, jak u humanoidów, nie zależało wszystko od charakteru? Czyżby... Diego znał jakieś „dobre smoki”?
– Tak, istnieją. Gdzieś na pewno – powiedział wreszcie opiekun. Nie pamiętał wszystkich szczegółów, ale był pewien swojej odpowiedzi. Wtedy rozległo się bicie zegara. Diego spojrzał na tarczę wskazującą czas.
– No, dzieciaki... do łóżek – zarządził.
– Nieee – jęknął Rick. – Opowiedz coś jeszcze.
– Jeszcze jedną bajkę – dodała Lucy.
– Nie, nie. Już wybiła dziewiąta. Nie ma mowy o dłuższym siedzeniu. Do pokoju marsz! – Diego zaklaskał w dłonie, żeby popędzić podopiecznych.
Dzieci niechętnie skierowały się do wyraźnie wyznaczonego przez opiekuna miejsca. Rick jeszcze odwrócił głowę, by spojrzeć na Diego; spróbować jakoś na niego oddziałać. Mężczyzna musiał odwrócić wzrok od tych błagalnych oczu. Otrzymał od rodziców dzieci dokładne instrukcje. Czas spać.
Kiedy Diego już miał pewność, że Rick i Lucy zostaną grzecznie w łóżkach, zamknął drzwi ich pokoju i udał się do głównego pomieszczenia. Zebrał zabawki pozostawione na środku dywanu; co wiedział, gdzie odłożyć, tam odłożył. Pozostałe przedmioty poukładał pod ścianą, żeby nie walały się pod nogami.
Teraz pozostało tylko czekać aż wrócą rodzice jego podopiecznych.
<C.D.N.>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz