Zima 1456
Diego wraz z Drunem ruszyli dalej przez las. Cały czas kążyli jeden obok drugiego; w końcu tylko łowca miał ze sobą gotową do wystrzału broń. Tylko on w ogóle miał broń. Przystawali na każdy odgłos i jakikolwiek kształt, który mógłby być kolejnym zwierzęciem.– Jak na łowcę, jakoś mało bezpiecznie się czuję pod twoją opieką – rzucił Drun.
– Mówiłem, że dopiero się uczę – mruknął Diego. – Niczego przed panem nie ukrywałem.
– A przyjąłeś zaliczkę. To było twoje zapewnienie, że sobie poradzisz – kontynuował kupiec.
– Przepraszam, przecież zabiłem tamtego wilka. Nie wiem o co panu chodzi.
– Też mi się trafił łowca... – wymamrotał Drun.
Diego westchnął; nic już nie powiedział. Poczuł się trochę winny przez fakt, że nie spełnia oczekiwań zleceniodawcy.
Po jakimś czasie obaj ujrzeli za drzewami jakiś nowy kształt. Był z o wiele ciemniejszy, niż bure pnie i niższy od nich.
– Mój wóz! – prawie wykrzyknął Drun.
– Ciszej – Diego uniósł dłonie, żeby uspokoić nieco kupca. – Jeszcze nie jesteśmy bezpieczni.
Handlarz rozejrzał się, ale tylko pobieżnie. Wybiegł w stronę swojego dobytku i z radością wymalowaną na twarzy dopadł wozu. Diego po cichu, z wciąż napiętym łukiem, dołączył do towarzysza. Dopiero teraz mógł poznać, co tak właściwie przewoził tędy Drun. Wyglądało to na jakieś krzywo wykute rupiecie; tu nożyce, tam jakiś ostro zakończony pręt... Niektórzy po prostu nazwaliby te rzeczy śmieciami.
– Po to chciał pan wracać taki kawał drogi? – zdziwił się łowca.
– Um... Tak. To... rodzinne pamiątki – wyjaśnił z wahaniem w głosie Drun.
Diego przyjrzał się badawczo wozowi. Jedyne co zwróciło jego uwagę, to to, jak nieporęcznie był skonstruowany. Miał bardzo grubą podstawę, co pewnie utrudniało transport.
Drun złapał uchwyty wozu. Był to ten typ, który ciągnie się w pojedynkę, ale Diego i tak postanowił pomóc. Przewiesił łuk przez ramię i powiedział:
– Ja mogę go pchać, będzie wtedy szybciej.
Drun skinął głową, choć zrobił to niechętnie. Diego oparł dłonie na tyle wozu, ale wtem poczuł pewien charakterystyczny zapach.
– Co jest? Miałeś pchać – Drun spostrzegł, że Diego nie przykłada do zadania dużo siły. Łowca był rozkojarzony.
– Czuję... urynę wilka – powiedział wreszcie zamaskowany mężczyzna.
– Co..?
– Wilki oznaczyły pana wóz. Na pewno są blisko – podsumował Diego. Zdjął dłonie z drewna i napiął z powrotem łuk. – Będzie musiał pan ciągnąć go sam – Obrócił się parę razy celując strzałą w okoliczne krzewy.
– Aha! Czyli twój instynkt faktycznie działa!
– Nie, mówiłem panu, ja nie mam żadnego... – zaczął się tłumaczyć Diego. Spuścił przez to gardę; opuścił nieznacznie łuk i delikatnie zmniejszył napięcie cięciwy.
Zrobił to w złym momencie.
<C.D.N.>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz