Zima 1456
Spomiędzy zasp wyskoczyło szare cielsko uzbrojone w ostre zęby. Diego nie zdążył podnieść łuku z powrotem. Został przewrócony na ziemię. Szczęki wilka zacisnęły się na jego przedramieniu. Jednak zanim drapieżnik zdołał szarpnąć i złamać kość, dostał od łowcy w pysk kolanem. Diego szybko złapał strzałę bliżej grotu i wbił ją w głowę wilka. Pozbawione życia zwierzę musiało wypuścić kończynę łowcy z uścisku.Diego wydostał się spod bezwładnie wiszącego cielska. Złapał się szczelnie za przedramię; ściekała po nim krew. Drun podał swojemu obrońcy jakiś kawałek materiału; zapewne wzięty z wozu.
– Dziękuję – mruknął Diego i z cichym syknięciem zasznurował prowizoryczny opatrunek, pomagając sobie zębami. Zupełnie jakby miał i w tym jakąś wprawę...
– Przydałaby ci się jakaś broń przeznaczona do bezpośredniego starcia – stwierdził Drun.
– Coraz wyraźniej to dostrzegam – westchnął kuglarz-łowca. Spróbował napiąć łuk. Na szczęście nowa rana nie była głęboka, nie powinna przeszkadzać w dalszej walce.
Rozległo się skrzypnięcie śniegu. Subtelne, ale słyszalne. Kolejny wilk się tutaj podkradał; tym razem od strony Druna. Diego szybko stanął przed swoim towarzyszem i wycelował z łuku w pierwsze miejsce, gdzie zobaczył drobny ruch. Usłyszeli świst strzały, a następnie jej uderzenie w zaspę. Pudło.
Wilk dalej krążył dookoła ludzi. Diego chwilę szukał go wzrokiem i słuchem. Bezskutecznie; nie miał tych zmysłów tak wyostrzonych jak bestia. Nawet pomimo faktu, że ludzie chodzą na dwóch nogach i widzą dalej, wilk (lub wilki) zbyt dobrze kryły się pośród otoczenia.
Trzeba podejść do tego inaczej... Ale jak? Co mogłoby im w tej sytuacji pomóc... No jasne!
Diego zaczął się rozglądać za idealnym drzewem do realizacji nowego planu.
– Co ty robisz? – zdziwił się Drun.
– Musimy... – zaczął Diego. Wtedy z ukrycia wyskoczył kolejny drapieżnik. Rozdziawiając pysk, celował w nogi Diego. Kuglarz szybko uniknął kłapnięcia. Potem zrobił to ponownie i ponownie. Jego wywijanie nogami i skakanie pośród zasp powoli zaczynało przypominać taniec. Po jakimś czasie wilka wyraźnie zmęczyło to szaleńcze ganianie za którąkolwiek z nóg Diego. Wtedy kuglarz-łowca wyjął strzałę i po ostatnim piruecie wycelował w wilka. Strzała ze świstem poleciała prosto do celu. Drapieżnik padł na ziemię.
Diego widząc, że zyskali odrobinę czasu, podbiegł do pnia i przygotował dłonie do podsadzenia Druna na górę.
– Zostaw pan wóz, musimy wejść na drzewo Tam poczekamy aż przyjdzie ich więcej.
– Na drzewo?!
– Szybko – ponaglił Diego.
Drun niechętnie wypuścił z dłoni uchwyty swojego wozu i z rozbiegu doskoczył do Diego. Kuglarz-łowca podsadził go na wysokość jednej z niższych gałęzi.
– Niech się pan wspina wyżej – kazał Diego. Wtedy za jego plecami rozległo się głośne warczenie. Kuglarz sam wziął rozbieg, podskoczył i złapał rękami inny konar. Chciał się podciągnąć na nim, ale wtedy poczuł nagły ból w świeżej ranie.
<C.D.N.>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz