Zima 1456
Diego całą noc myślał nad zakończeniem opowieści Nie przyznałby się przecież dzieciom, że sam go jeszcze nie znał, kiedy opowiadał tę bajkę. Wymyślał historię na bieżąco, nie miał konkretnego planu ani żadnej puenty. Po prostu pozwalał się nieść wenie i pomysłom, które w owym momencie do niego przychodziły. Miał w głowie kilka luźnych idei, ale to, co spajało je razem, nie było ostrożnie zaplanowane.Jednak skoro dzieci czekały na zakończenie aż trzy dni, nie powinno ono być tak samo przypadkowe, jak reszta opowieści. Diego starał się wziąć istniejące już elementy i znaleźć podsumowanie, które odniesie się do nich wszystkich. Coś, co zostawi słuchacza z satysfakcją.
***
Około południa Diego dotarł do domu, gdzie mieszkały wspomniane dzieci i ich rodzice. Zastukał do drzwi. Otworzył mu ojciec, którego imienia łowca wciąż jeszcze nie poznał, a teraz było za późno żeby spytać. Przywitali się i ku uldze kuglarza., mężczyzna zaprosił go do środka. Wszystko wskazywało na to, że zachowa posadę opiekuna. Lucy pierwsza podbiegła bliżej i przytuliła się do nogi Diego. Rick nie pałał aż takim entuzjazmem, ale widać było, że się cieszył.
– Claire nie ma na razie – wyjaśnił ojciec dzieci. – Ale przemówiłem jej do rozumu. Nie masz się o co martwić, Diego. Wiesz jakie są kobiety.
– Heh, no tak – kuglarz uznał, że nieuprzejmym byłoby się nie zgodzić. Ale prawdą było, że nie wiedział, co dokładniej mężczyzna miał na myśli. Nie poznał bliżej wielu kobiet, a nawet jeśli, to zapomniał o nich wszystko.
<C.D.N.>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz