Jednak chłopak mógł bez trudu uznać, że nienawidził sytuacji, w której się znalazł.
Pomimo malowniczych i pięknych okolic – tak różnych od tych, które znał z rodzinnych stron! – czuł się okropnie i każdego dnia marzył o powrocie do domu. I to nie tego opanowanego przez wieczny półmrok domu wuja Tyriona, a błyszczącego, bogatego i pełnego w luksusy domu, gdzie czekali na niego rodzice i siostry. Domu, gdzie mógł w ukochanej pracowni naradzać się z ojcem o nowych sposobach na tworzenie coraz bardziej wymyślnych naczyń.
Chociaż bardzo starał się zrozumieć cel, który przyświecał matce, gdy podjęła decyzję o wysłaniu go na to budzące grozę odludzie, by każdego dnia ryzykował swoje życie – nie potrafił przestać myśleć, że to musiała być pomyłka.
Clayton i męstwo.
Clayton i odwaga.
Clayton i polowanie na potwory.
To niezaprzeczalnie były zupełne antonimy, czysta abstrakcja, która nie mogła znaleźć potwierdzenia w realnym świecie.
A jednak wszystko wskazywało, że na polecenie matki świat jest zdolny oszaleć, a Clay gotów jest poznać tajniki sztuki łowiectwa. Sztuki, która samym wspomnieniem budziła u niego chęć ucieczki i gęsią skórkę.
I to jeszcze tego dnia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz