Jesień 1456
Otuliły ich gęste krople deszczu zawiewające brutalnie pod kątem. Mężczyzna natychmiast zaczął się przeraźliwie trząść. Skierował rumaka pod gałęzie drzew, aby możliwie jak najmniej przemókł, pospiesznie uwolnił z wozu i skrupulatnie przywiązał do drzewa. Koń miał w swoim zasięgu wysoką trawę i krzak o nietrujących liściach. Ialan mimo tych dogodności nie wyglądał na zachwyconego, ale było to jedyne, co mógł mu w tamtej chwili zaoferować Avrion, który zaraz potem uciekł do środka wozu.
Wewnątrz było wilgotno i nieco chłodno. Co gorsza, po jednej ze ścian ciekła woda. Mężczyzna przeklął pod nosem i zaczął szperać w drewnianych skrzynkach, w poszukiwaniu czegoś, czym mógłby zakleić sufit. Przestawiał też szklane butelki z różnymi płynami oraz preparatami, trochę noży i sztyletów, zerknął nawet za swoją szafkę. Dopiero kiedy obrócił się z rosnącym zrezygnowaniem i usiadł na skraju łóżka, zauważył opakowanie ze złocistą, lejącą żywicą. Stało w najcieplejszym miejscu w wozie, aby ciecz nigdy nie zastygła.
Avrion natychmiast poderwał się z miejsca, podstawił stołek i wdrapał się na niego, aby zakleić sufit. Poszło gładko. Przygładził jeszcze tylko, po czym odsunął się i popatrzył na swoje dzieło. Dopiero potem zasunął zasłonki i zrzucił przemoczone ubranie. Rzucił je na kupkę w kącie pokoiku, a potem zupełnie nagi upadł na łóżko. Szybko zmorzył go sen.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz