Jesień 1457
Od ostatniej wizyty u kowala minęło sporo czasu. Zakładał szybszą wizytę, ale w międzyczasie wydarzyło się jednak więcej, niż mógł wcześniej przypuszczać. Miał nadzieję, że oręż będzie już gotów, miał przeczucie, że niedługo może mu się bardzo przydać.
Na miejsce przybył późnym porankiem. Z wnętrza pracowni jak zwykle dobiegały odgłosy pracy, nad kolejnym rozżarzonym kawałkiem stali, powoli zmieniającym swój kształt pod wpływem uderzeń młota. Gdy otworzył drewniane wrota, uderzyła go fala gorąca. Kowal tym razem od razu dostrzegł przybysza. Odłożył podłużny rozgrzany przedmiot do ostygnięcia i podszedł do blatu.
– Zaraz przyniosę – powiedział, po czym udał się na zaplecze.
Regis patrzył, jak sylwetka mężczyzny znika za ścianą, po której drugiej stronie znajdował się magazyn warsztatu. Gdy kilka minut minęło, właściciel przybytku wrócił, trzymając w rękach długi, zawinięty w materiał przedmiot. Ułożył go na stole, a następnie odsłonił.
Szaro-zielona, cienka tkanina ukazała pochwę, z grubej, ciemno-brązowej skóry, oraz wystające z niej rękojeść i głowicę. Budowa osłony była prosta, bez specjalnych zdobień. Konstrukcja wzmocniona była na trzewiku i kilku innych miejscach metalowymi wstawkami. Parę pasków przyczepione było, by przymocowanie oręża do stroju lub końskich juk było możliwe. Okucie zrobione z ciemnego metalu, miało spory element, na którym normalnie widnieje herb lub zdobienie, tu było jednak czyste. Fragment skóry przymocowany przy otworze, służył do zamykania i zabezpieczania miecza. Guzik na końcu, nie pozwalał na wypadnięcie ostrza, w razie akrobacji. Jelec wykonany był z tego samego materiału co okucie. Kwadratowe w przekroju ramiona elementu, miały zgrubione fragmenty na końcach. Trzon pokryty czarnym materiałem, który nawet pod wpływem wody i zimna nie pozwalał wyślizgnąć się z ręki. Niewielki srebrzysty pierścień na środku trzymał i profilował kształt, poprawiając chwyt. Ciemna głowica osadzona na jasnej metalicznej podstawie miała kształt przypominający trapez, zakończony niewielkim zaokrągleniem. Element przymocowany był na dużej śrubie, pozwalającej na zmianę w przyszłości.
Łowca oglądał przedmiot przez chwilę, po czym zdecydował się wyjąć i obejrzeć klingę. Odczepił zatrzaskiwany guzik szybkim ruchem palca, a następnie pewnym powolnym ruchem wysunął ostrze. Półtora ręczny miecz nie był najdłuższy, z jakim obcował, jego specyfika jednak nadawała mu wielofunkcyjności, a na tym zależało Regisowi, z takimi miał również najwięcej styczności. Zdjął z ręki rękawice, po czym przejechał po płazie i ości. Kolor, mimo iż ciemno-srebrzysty; z lekko widocznymi przejściami i warstwami, był jednak dostateczny, by delikatnie odbijać smużkę światła, wpadającą przez przyćmione, mleczne szyby zakładu. Prosty kształt. Sporawa trójkątna taszka pewnie wzmacniała nasadę, będąc jednocześnie trochę jaśniejszą od reszt klingi. Na części będącej zastawą, widniało kilka run, biegnących wzdłuż ostrza. Siła jak i fragmencie sztychu ciągnęło się pojedyncze zbrocze.
Oglądanie dzieła w milczeniu zajęło trochę czasu. Łowca odezwał się w końcu:
– Na coś takiego liczyłem.
Wsunął oręż do pochwy, po czym schował całość pod pelerynę.
– Oto reszta zapłaty. – Na stole znalazła się sakiewka pełna niedużych obiektów. – Po pozostałe z produkcji materiały przyjdę za jakiś czas. Dziękuję Astramie. Na razie żegnaj.
Drzwi kuźni znów się otworzyły, po czym w krótką chwilę klient zniknął za nimi, pozostawiając kowala w środku. Chłodne powietrze rozeszło się falą po pomieszczeniu, budząc na krótką chwilę śpiącego w spokojnym kącie psa.
Wróciwszy do domu, przepoił pochwy na miecze, zastępując miejsce starej, nową. Oręż, który przez tak długi czas wiernie służył, wreszcie mógł odpocząć. Myśliwy ruszył do gabinetu, gdzie na ścianie, równolegle do szafki znajdującej się pod spodem, jak i podłogi wisiała nieduża drewniany kawałek drewna, obity na czarno od boków, z którego wystawały dwie metalowe podpórki. Broń wyczyszczona i zakonserwowana spoczęła na nich, stając się ozdobą mieszkania i symbolem dawnego etapu życia, który powoli odchodził między strony historii, stając się rozmytym wspomnieniem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz