Jesień 1457
Jedli śniadanie. Wiedzieli, że pożywne produkty dadzą im siły, w tak nieprzyjaznych warunkach. Po kilku chwilach skończyli.
– Smakowało? – Regis spytał kompana.
– Niezłe. Co to było za mięso?
– Terrawit jest zaskakująco smaczny, nieprawdaż?
Na twarzy Avriona pojawił się na krótką chwilę delikatny wyraz zdziwienia. Zbyt często nie miał najwyraźniej okazji, do spożywania istot, na które normalnie bierze się zlecenia.
– Nic ci nie będzie, nie jest trujący. A nawet jakby, oboje pożałujemy.
– Żadne pocieszenie.
Posprzątali po posiłku, po czym zajęli się wyposażeniem.
– Kusza nie jest w idealnym stanie, co jej się stało? – Długowłosy zadał pytanie.
– Nie do końca wiem. – Odparł drugi łowca.
– W sensie?
– Niedawno ją kupiłem za bezcen. Targowałem się akurat z jednym handlarzem, który chciał pozbyć się staroci ze swojego kramiku. Złożyło się tak, że była tam ona. – wskazał ręką na przedmiot, a następnie położył go na kolanie. – I do zakupów dorzuciłem i ją.
– Nawet jeśli tak niskim kosztem, używanie jej jako broni w tym stanie może nie skończyć się najlepiej.
– Dlatego jej tak nie używam. Minęło sporo czasu od kiedy dzierżyłem w rękach kuszę, a tak niewielkiej jeszcze nigdy. Chciałem zaznajomić się z odczuciami z nią w warunkach bojowych, po czym złożyć zamówienie u kowala na już bardziej konkretną i taką, jaka stale będzie mi służyć.
– To wiele tłumaczy, choć i tak mogłeś o nią zadbać.
– Szczerze, niezbyt mi na niej zależy.
– A co do nowej, myślałeś już o niej?
Łowca wyczuł nić zainteresowania u rozmówcy.
– Czym się na co dzień zajmujesz? – zapytał Regis.
– Jestem handlarzem.
– Znajomość materiałów nie jest ci więc obca.
– Polecałbym cis lub sklejone odpowiednio materiały.
– Wybrałem cis.
– Z polecenia fachowca?
– Sam trochę też się znam. Obcowałem z rzemieślnikami, wiem też, gdzie szukać informacji.
– A cięciwa?
– Włosie, klasycznie.
– Będzie się sprawdzać. A łoże, jaki materiał wybrałeś?
– Ciemne drewno.
– W prostocie siła.
– Ano.
Avrion rozejrzał się po pozostałym ekwipunku, który przygotowywał krótkowłosy.
– Miecz też już swoje przeszedł.
– Niedługo przyjdzie czas jego emerytury.
– Wymieniasz?
– Ostatnia faza tworzenia nowego ostrza dobiega końca i niedługo będę mógł go odebrać. Gdybym wyruszył kilka dni później, pewnie testowałbym już nowy oręż.
– Jakiś specjalny?
– Znacznie lepszy od tego, z kilkoma ciekawymi możliwościami, ale wszystko w swoim czasie. Na razie ten jeszcze musi mi posłużyć.
– Wyverny miewają odporne na cięcia okrycie, ten da radę?
– Nie całe są pokryte pancerzem. Jeśli ostrze przebije się do krwi, dobra nasza.
– Przecięta skóra, ot tak nie powali jaszczura.
– Ot tak nie, ale z pomocą tych rzeczy, sytuacja się zmienia. – Regis wyciągnął z plecaka zestaw substancji alchemicznych.
– Zrobisz truciznę?
– Już zrobiłem.
Wydobył flakon z grubego, brązowego szkła wypełnionego jasną cieczą.
– To go nie zabije, ale wystarczająco osłabi – powiedział, po czym schował z powrotem chemikalia. – Mam też kilka innych możliwości, ale to w razie potrzeby. Pozostaje jednak ważne pytanie.
– Jakież to?
– Co, każdy z nas teraz zrobi?
C.D. Avrion
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz