Jesień 1457
Przedpołudnie na rynku mijało spokojnie. Lekki deszcz opadający na podłoże skweru znikał nieodwracalnie w kałużach błota mąconych co jakiś czas przez jednego z wielu przechodni. Oprócz delikatnego świstu wiatru poruszającego się między budynkami, jedynymi dźwiękami niszczącymi zwykły miejski szum, były uderzenia młota o kowadło. Kowal jak co dzień wykonywał zamówienia kształtując rozżarzony metal we wszelakie kształty. W trakcie jednej z takich pracy skupienie rzemieślnika zostało przerwane dźwiękiem trafienia zbyt szybko otwartych przez wiatr drzwi o stojącą koło nich półkę i znajdujące się w niej narzędzia. Kowal wraz z leżącym w ciepłym kącie wiernym psim przyjacielem zwrócili uwagę na zajście. Mocny powiew zimnego wiatru dostał się do środka obniżając nieznacznie temperaturę. W progu rozwartych już wrót stał łowca. Peleryna zakrywająca większość ciała, chroniąca go przed padającym deszczem i przeszywającym wiatrem załopotała przez powstały przeciąg. Przybysz zamknął wejście i podszedł do lady. Kowal znał go, nie wiedział tylko po co przybył.
– Witaj Astramie – słowa te padły od gościa, który był w trakcie układania peleryny by ta nie przeszkadzała w ruchach rąk.
– Witam, Regisie – odparł właściciel lokalu – Co cię sprowadza? –zapytał lekko wycofanym głosem
– Jesteś bardzo dobry prawda?
– W sensie?
– W kowalstwie. Jesteś bardzo dobry? Nie pytam jako stały klient, lecz jako ktoś, kto przychodzi z trudnym zleceniem – słowa wypowiadane przez rzeźnika brzmiały sucho. Nie było w nich miejsca na koleżeńskie ciepło czy żartobliwą nutę. Powaga sytuacji dała się we znaki rozmówcy.
– Jeeessstem. Widziałeś mmmoje wyroby. Jeśli mogę powiedzieć, żżże, ccoś robię dobrze, To właśnie kowalstwo – odparł mocno zestresowany. Lubił łowcę, ale momenty jego powagi przeszywały go do szpiku kości.
– Dobrze więc, oto zlecenie – Odparł towarzysz lekko luźniejszym głosem wyciągając z torby zawinięte kilka kartek notatek.
Kowal odebrał je i zaczął przeglądać. Usiadł po chwili w skupieniu i linijka po linijce, rysunek po rysunku studiował dostarczony mu projekt. Nie zwracał uwagi na bacznie przyglądającemu się mu łowcy, projekt jaki trzymał w rękach pochłonął go całkowicie. Po dłuższej chwili odezwał się.
– To poważny projekt. Materiały, obróbka i cała reszta... To będzie trwało i potrzebne będą nakłady, nie tylko materiałów.
– Zdaję sobie z tego sprawę. Nie mam zamiaru jednak oszczędzać na czymś takim.
– Aaaa materiały? Te które zostały tu uwzględnione są dość rzadkie i dddrogie, trochę to zajmie zanim jjje skompletuje - wydusił z siebie przejety sytuacją
– Dostarczę je jeszcze dziś, o ile przyjmiesz zlecenie
– Skąd? Nie dasz rady tak szyb... – nie zdążył jednak dokończyć
– Wszystko już mam gotowe. Masz już odpowiedź na moje pytanie, czy potrzebujesz czasu do namysłu?
Kowal siadł na krześle widocznie owładnięty myślami, po chwili jednak wrócił do rozmowy
– Zgadzam się, jak już jednak wspominałem, trochę to zajmie - odparł nie bez wysiłku
– Do wieczora dostarczę materiały potrzebne na pierwsze kroki kreacji – po tych słowach łowca wstał, skinieniem ręki pożegnał się z rozmówcą i uważając tym razem na przeciąg otworzył grube drzwi, po czym zniknął zamykając je za sobą.
Rzemieślnik siedział chwile wpatrując się w notatki zastanawiając się nad nowym projektem, który mógł się okazać jednym z ciekawszych jakie miał
***
Było już ciemnawo. Ostatnie błyski płomiennej łuny słońca znajdującego się już poniżej linii horyzontu przygasały pozostawiając miejsce dla iskrzących się na niebie białych punkcików i wiszącej już dość wysoko srebrzystej tarczy księżyca.
Astram jak na koniec każdego dnia sprzątał kuźnię i przygotowywał ją do następnego dnia. Zamiatał resztki popiołu, które wysypały się z lekko żarzącej się jeszcze zawartości pieca, z którego pomimo braku ognia biło przyjemne ciepło. Nastellin dalej niewzruszony ani dźwiękami kucia, ani sprzątania leżał na ciepłym legowisku czekając chwili by wraz z właścicielem udać się do jeszcze cieplejszego łóżka. Kowal właśnie kończył, gdy usłyszał pukanie do zamkniętych już drzwi głównego wejścia kuźni. Pies podniósł ospale swój łeb i z zainteresowaniem zaczął spoglądać w stronę dźwięku. Przypominając sobie słowa łowcy kowal pośpiesznie udał się by je otworzyć, a po chwili wraz z nim stał w środku pomieszczenia.
– Masz wszystko? – zapytał kierując wzrok na obrys plecaka pod peleryną
– To co potrzebne do wczesnych faz. Co jakiś czas będę donosił następne materiały – odparł przybysz ściągając pakunek z pleców
Kładąc toboł na ladzie usłyszeć można było uderzenie. Ładunek nie należał do lekkich. Regis zaczął wyciągać surowce. Chwilę później wypakował wszystko co potrzeba. Na blacie dojrzeć można było sztaby różnych rodzajów metalu. Jedna duża srebrzysta o lekko nierównej teksturze z wybitym na górnej części symbolem kuźni z Gór Białych. Dwie pozostałe ciemniejsze z teksturą lekkich fal niemal idealnie gładkie w dotyku. Stały tam też trzy nieduże słoje pełne niezidentyfikowanego proszku i sakwa wypchana grudkami w kolorze grafitu.
– Zgaduje, że wiesz co czym jest – powiedział łowca kierując wzrok na kowala, który skinieniem głowy dał do zrozumienia, że orientuje się w substancjach
– Dobrze. Za jakiś czas wrócę sprawdzić, jak idą prace. Gdy nadejdzie czas na moment z użyciem magii, postaraj się poinformować mnie o tym trochę wcześniej. Jakbyś mógł, wszystkie odpady materiałów z obróbki odkładaj, chciałbym po wszystkim je odzyskać. Na razie to wszystko, powodzenia. – Odwrócił się pozostawiając na stole gruby mieszek
– Część zapłaty, wraz z postępami będą wpływać następne raty – mówił kierując się do wyjścia. Po opuszczeniu przez niego lokalu właściciel zajrzał delikatnie do środka woreczka. Wypełniony był w pełni monetami. Kowal odłożył materiały, schował mieszek i udał się na spoczynek.
Noc jak na jesienną była wyjątkowo nieprzyjemna. Zimny wiatr co jakiś czas świstał pod oknami nie dając o sobie zapomnieć. Kowal nie zwracał jednak na niego uwagi. Leżąc przy swoim wiernym psie zagłębił się w głęboki sen, który po trudach kolejnego dnia w kuźni koił jego wyczerpane ciało.
C.D.N.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz