Przed oczami mijały mu obrazy jego dawnych przyjaciół. Witali się z nim, machali na dzień dobry. "Długo cię nie było", mówili. Uśmiechnął się lekko i pomachał. Powieki mu marzły, zachodziły piekącymi łzami. Kręciło mu się w głowie. Było zimno. Tak zastraszająco zimno... Jednak jego serce pozostawało ciepłe. Widział swoich przyjaciół. Widział... Czuł. Czuł dotyk na swoim ramieniu. Przenikał przez grube warstwy ubrań z skór i futra, aż do delikatnej skóry Lestata.
– Avrion! Mówiłam, że cię znajdę. Nie uciekniesz tak łatwo...
Odwrócił się, a uśmiech na twarzy zielonowłosej dziewczyny zrzedł. Była drobna, niższa od niego o pół głowy. Niektóre z kosmyków zapletła w modne w tych czasach warkoczyki.
– Och! Ty... ty nie jesteś Avrion. Przepraszam pana najmocniej... Pomyliłam pana z kimś.
– Doprawdy? – zdumiał się Lestat. Mrugał szybciej zmarzniętymi powiekami, próbując wrócić do świata realnego. Wspomnienia pochłonęły go za bardzo. Musiał teraz powstrzymywać łzy wzruszenia. Już miał nadzieję, że dojdzie do ponownego spotkania...
– Z takim jednym... – zmarszczyła brwi i wbiła wzrok w ziemię. Dopiero wtedy zauważył, że miała spiczaste uszy – Brzydkim, długowłosym chłopakiem.
– Wygląda na to, że ja również nie należę do najurodziwszych.
– Nie! Nie! Widziałam tylko ruch – pomachała pospiesznie rękami. – Nie widziałam, żeby ktoś inny dzisiaj wychodził na zewnątrz...
– Ktoś inny? Są z tobą inne dzieciaki?
<C.D.N.>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz